To the future or to the past, to a time when thought is free, when men are different from one another and do not live alone — to a time when truth exists and what is done cannot be undone. From the age of uniformity, from the age of solitude, from the age of Big Brother, from the age of doublethink — greetings!
(G. Orwell, 1984)

niedziela, 20 grudnia 2009

Take it eeaasy

I.
Największą zaletą naszego rządu jest to, że nic nie robi. To główny powód dla którego możemy śmiało powiedzieć: mogłoby być gorzej. To trzyma Donaldowi słupki.
Ostatnio rząd nic nie zrobił w sprawie świńskiej grypy i... epidemia sama odeszła. Premier osobiście zadbał, żeby nie zrobić dilu gazowego z Rosją. Chwałą Bogu, bo kupilibyśmy tyle, że nikt by tego nie przepalił. Na nowy rok przed rządem też ambitne cele: absolutnie nie ruszyć sprawy bioetyki, nie zająć się deficytem i zapobiec jakimkolwiek zmianom służby zdrowia.
Tak więc Premierze. Jak to było w tej piosence? Relax, don't do it, when you want to come. Nie rób nic, jeśli chcesz dojść (do prezydentury).

II.
Jakoś tak ciepło się zrobiło na sercu, kiedy w radiu informowali o światowych przywódcach ratujących świat przed globalnym ociepleniem. Ja właśnie wtedy próbowałem odmrozić szyby w aucie. Przy -12 stopniach to nie takie proste.

III.
Cytat dnia, ze spotkania leśnych dziadków z PZPN:
Dziadek Prezes: - Gdyby pan nie uciekł jak szczur z zarządu, zobaczyłby wszystkie umowy. Ze Sportfive, z Nike i inne.
Dziadek Członek: - Prostactwo z pana wyszło. Ja nie jestem i nigdy nie byłem szczurem, który ucieka. Mam honor, a pan jego nie ma!

Muza:
Dziś dwa teledyski:
* Bird and the Bee – Again & again. Klip zrobił Dennis Liu i nic nie przeszkadza, że to reklama Mac'a. A ta dziewczyna z ekranu... (obejrzyj)
* Flairs – Better Than Prince. Nieprzeciętna animacja by Jonas & François
(obejrzyj)

niedziela, 13 grudnia 2009

Szybciej, bo ucieknie

Choć pan Frasyniuk w TVN24 apelował słusznie, żeby w rocznicę stanu wojennego mniej mówić o Jaruzelskim (a jeszcze w lutym chciał stawiać generałowi pomniki), to warto jednak poświęcić mu kilka zdań. Krótko i merytorycznie (czyli będzie nudno - przyp. red.). Ostatnie niusy medialno-historyczne są do tego wystarczającym pretekstem.
Dr Dudek ogłosił obszerne fragmenty notatek adiutanta marszałka Kulikowa, który był szefem wszystkich szefów w Układzie Warszawskim. Potwierdzają one to, co wcześniej ustalił autor filmu o Kuklińskim: Jaruzelski w rozmowach z władcami Kremla prosił, a właściwie błagał o interwencję wojskową. Paradoksem jest to, że Ślepowronowi jego radzieccy towarzysze pomóc nie chcieli: w 1981 roku mieli dość problemów z Afganistanem i polityką Reagana. Notatniki generała Anoszkina są w opinii historyków twardym dowodem obalającym to co Jaruzelski broniąc się wmawiał od lat: obroniłem Polskę przed Sowietami. Tym bardziej, że potwierdzonym przez stenogramy i inne dokumenty wydobyte z archiwów niemieckich, rosyjskich i węgierskich - bo polskie zostały przezornie zniszczone przez... zgadnijcie kogo. Na razie znamy fragmenty zeszytów Anoszkina, ale niebawem udostępniona zostanie ich pełna treść, która ma nie pozostawić złudzeń (informacja za twitterem Eryka Mistewicza - w mediach tego jeszcze nie ma).
Z kolei w Superwizjerze TVN pokazał niedawno reportaż odsłaniający kulisy szkolenia na terenie PRL młodych terrorystów RAF (potomkowie Baader-Meinhof). Dziennikarze ustalili, że na Mazurach niemieccy terroryści uczyli się swego fachu, a opiekę zapewniały polskie służby. Ciekawe. Na tyle, żeby wywołało w Niemczech burzliwą dyskusję. U nas cisza.
Miało być merytorycznie, zatem więzłowata konkluzja: nie jestem karnistą, ale art. 122 Kodeksu Karnego z 1969 roku (obowiązywał kiedy Jaruzelski błagał o pomoc ZSRR) za zdradę przewiduje więzienie od 10 lat, albo karę śmierci. Zarówno to, jak i ukrywanie terrorystów, w którym kierownictwo PRL (w tym tow. Wojciech) musiało maczać paluchy, można uznać za zbrodnię komunistyczną, która nie ulega, albo jeszcze nie uległa przedawnieniu (do 2020 roku). To, że czerwony generał jest stary nie ma tu żadnego znaczenia. Ile nosi dioptrii w okularach też. Sąd ma co osądzić. Tylko szybko, bo im ucieknie dalej niż Polański ze Szwajcarii. Z piekła nie ma ekstradycji.

Muza:
* Editors coveruje Gorillaz – Feel Good Inc. (posłuchaj)
*The White Stripes i klocki lego Fell in Love with a Girl (obejrzyj)

czwartek, 3 grudnia 2009

Super miejscówka

To nieprawda, że podróż koleją skraca czas. Podróż koleją czas wydłuża. Niemiłosiernie! Polską koleją, oczywiście. Pewnie w takim teżewe jest inaczej, a w pendolino to już na pewno – wiem, bo jechałem. Ale tu jest Polska. My tu, panie, mamy PKP.
Pamiętam ze szkoły coś tam o pociągu i teorii względności. Czyżby sam A. Einstein korzystał z usług Polskich Kolei Państwowych? Faktem jest, że – czy chcemy, czy nie – w polskich pociągach czas płynie wolniej. Właściwie nawet nie płynie, tylko kapie. Ledwo kapie. Zresztą to tak, jak podróż samolotem dla nielubiących latać: zerkanie na zegarek co godzinę po to, żeby przekonać się, że minęło pięć minut. Znacie to?
Zmienia się jednak na dobre. Kiedy mój (opóźniony rzecz jasna) skład wjechał na Warszawę Zachodnią przez szczekaczkę doniesiono, że pociąg na który się miałem byłem przesiąść,by myknąć do Bydgoszczy, specjalnie na nas Krakusów poczekał.
Pewno, że fakt, iż podróż na odległość pięciuset kilometrów trwa osiem bez mała godzin, przysparza o ból głowy, ale ileż można w tym czasie nadrobić zaległości! Spokojnie posłuchać, popracować, łyknąć jakąś fajną książkę. Choćby opowiadania Süskinda – nadały się wyśmienicie: wprawiły w humor i sprawiły, że posłyszawszy niespodzianie o kolejnym opóźnieniu, za Kontrabasistą ryknąłem: ja oleeewam!
W drodze powrotnej PKP spisały się jeszcze wyśmieniciej. Wizja dwóch przesiadek wydawała się mission impossible. Tym bardziej, że na każdą było dziesięć minut. Ale niczym Tom Cruise (tyle, że wyższy) – w biegu, dałem radę. Zaś bydgoską frustrację spowodowaną przez kasjerkę, która nie umiała sprzedać biletu do Krakowa, załagodziła kasjerka z lirycznego Kutna (O Kutno! O Kutno! Wyprałoś mnie z uczuć jak płótno pisał mistrz Przybora), od której dostałem miejscówkę gratis! Z odręcznym dopiskiem "super miejscówka". Zatem siedzę sobie w drugiej klasie ekspresu Sawa – w tej współczesnej kapsule czasu (pozdrawiam wszystkich sympatyków hibernacji!). Mknę do Krakowa i rzeczywiście super jest. Ale na szczęście już niedługo dojadę.
(gdzieś przed Włoszczową, 1 grudnia 2009)

Muza:
*Strachy na lachy – Żyję w kraju (posłuchaj) – mimo, że z ich krytyką lustracji się nie zgadzam, bo po prostu nie mają racji. Reszta nadal aktualna, a może nawet bardziej niż za PiSu
*Nathalie and the Loners – Pretty sad (posłuchaj) – warto odczekać chwilę aż się zacznie

sobota, 21 listopada 2009

I co? Da się? Da się?

Jak się chce, to się da! Nie wiem czy Tusk czyta moje wywody, ale ta nagła aktywność chyba nie jest przypadkowa... System kanclerski w Polsce? Why not, szczególnie jeśli następnym preziem ma być właśnie Donald. Przynajmniej nie będzie problemów z samolotami, krzesłami i innymi zabawkami.
W ogóle ostatnio premier się ożywił. Nie ma gdzie grać w piłkę, czy co? W trymiga (fajne słowo) przeciągnął przez parlament hazardową ustawę prohibicyjną, pokazując, że jak bardzo zależy mu na jakiejś sprawie (w tym wypadku: na uprzątnięciu pod dywan afer), to tempo legislacji może być ekspresowe.
Gratulacje, oby podobnie było z - może nie tak ważnymi - problemami: załataniem dziury w ZUSie, likwidacją złodziejskiego KRUSu, reformą służby zdrowia, znalezieniem kasy dla mediów publicznych i zawarciem dobrego dilu gazowego z Rosją. To tyle pozytywnego przesłania. Nie jestem od wypisywania recept, setki urzędników biorą za to nasze grube miliony. Z tym też premierze byś coś zrobił. Na przykład w przyszłym miesiącu, OK?

Muza:
Krótka historia jednej piosenki
* Oryginał to Martha and the Muffins
Echo Beach (posłuchaj) z lat 80. Fajny ten riff.
*Na tyle, że ostatnio jakieś popowe coś nagrało piosenkę Box N Locks, w której fajna jest tylko wyginająca się w klipie mulatka(obejrzyj).
*Fajnie melodię zmieszał niejaki Sam Flanagan, który wziął na warsztat Echo Beach i The Prayer (Bloc Party). Wyszło Beach Party i brzmi nieźle (posłuchaj)

wtorek, 17 listopada 2009

Epidemia

Już kiedyś straszyłem, że Tusk to tylko wylaszczony Kaczyński, a PO – lekko stuningowany PiS. Jak chodzi o konkret, czyli umiejętność rządzenia, to obie te partie na pe, są – mówiąc krótko – do de.

Jak Kaczyński miał swojego Lipca i Kaczmarka, tak Tusk ma Mira i Zbycha. Kaczyński poświęcił podejrzanego wicepremiera, takoż i Donald Tusk. Swoich najlepszych kumpli ( Dorna i Schetyny), też obaj się pozbyli. Jarek i Donek wzięli na krótką smycz wszelkich rozsądnych ludzi w swoich szeregach, dyktatury opierając na wiernych, ale miernych bulterierach, którzy widzą w nich półbogów. Wobec siebie też postępują tak samo. Wrzeszczący staruszkowie – jak nazywa ich Ziemkiewicz (No tak, przecież u progów władzy drepczą już od 20 lat, odkąd byliśmy w podstawówce!). W konkurencie widzą wroga: łże-elicki układ, albo faszystowskich oszołomów.

PO i PiS są jak grypa zwykła i świńska. Ludzie, media i znani aktorzy panikują przed tą drugą, choć ofiar obie zbierają tyle samo. Największy efekt tych rządów – nowa wojna polsko-polska. Zamiast sporu – gorączka inwektyw. Epidemia politycznego zidiocenia. Bez szans na powrót do zdrowia, dopóki naród nie zechce się szczepić na obydwie choroby.

Muza:
* Los Campesinos – You! Me! Dancing! (posłuchaj)
* Placebo – Kings of Medicine (posłuchaj)

sobota, 31 października 2009

Eurokanclerz

Rzepa donosi, że Polacy na stanowisku pierwszego europejskiego szefa wszystkich szefów, widzieliby kanclerz Angelę.
Podobnie jak Premier Tusk, czuję miętę do Pani Merkel, bo jest jednym z nielicznych prawdziwych mężów stanu (żon stanu?). Myślę też, że z naszymi nowymi przyjaciółmi łączy nas więcej niż mogłoby się wydawać: kultura (ci wielcy filozofowie: Kant, Schopenhauer, Beckenbauer), mieszczańskość, kuchnia, prawo, a nawet język - bo przecież takie wspaniałe słowa jak kartofel, knajpa, browar, sznaps, kac (może to ostatnie nie jest dobrym przykładem...). Dzieli nas właściwie tylko historia i poczucie humoru (w sensie: że my je mamy, a oni nie).
Wynik sondażu mimo wszystko zadziwia. W kraju, który nieco ponad sto lat temu był trzymany pod butem przez wybitnego niemieckiego kanclerza, a przed półwieczem został zrównany z ziemią przez innego kanclerza, chęć postawienia na czele zjednoczonego kontynentu kanclerki-Niemki (nawet jeśli z DDR-u), jest dość hmmm... nieoczywista. Albo jesteśmy narodem najbardziej w Europie dojrzałym do jedności, pełnym ducha Schillera-Beethovena (...wszyscy ludzie będą braćmi...) - bo mimo bardziej lajtowych doświadczeń z Niemcami, ani Francuzi, ani Anglicy, nie chcieliby Unii znowu pod germańskim przewodem; albo jesteśmy rozkosznie naiwni - bo nie widzimy, że Unia Unią, ale nadal każdy kraj walczy o swoje.
Muza:
* L. v. Beethoven – Oda do radości (w wyjątkowym wykonaniu)
* co by było, gdyby Sting śpiewał w Bee Gees: The Police vs. Bee Gees – Roxanne (DJ Zebra mash-up)

sobota, 24 października 2009

Strzelając śmiechem

Mniejsza o to, czy Kaczyński jest Prezydentem bardzo złym, czy tylko trochę. Kazus Kaczora może posłużyć do pokazania ciekawego zjawiska. Cel: zabić Prezydenta można dziś osiągnąć bez konieczności uciekania się do snajpera czyhającego w oknie biblioteki w Dallas, albo świra w Zachęcie. W czasach postpolityki, polityków zabija się śmiechem.
Dla większości ludzi najgorszym co może ich spotkać jest wystawienie się na śmieszność. Jak staniesz się obiektem żartów, może sezon na ciebie minie (jak sezony na żarty o blondynkach, albo o Żydach), ale już nigdy nie będziesz traktowany do końca poważnie. Szczególnie my, Polacy jesteśmy na to wyczuleni (Polish jokes nas przecież obrażają! Za to dobry kawał o Rumunie, jest tynfa wart). Przeciwnicy Prezydenta już 2-3 lata temu osiągnęli ten cel. Zresztą nauczyli się na własnych błędach. W początku lat 90. główny nurt medialny (a innego prawie nie było) frontalnie rzucił się na Wałęsę (wtedy Michnik pisał o Lechu per nieobliczalny czynnik destabilizacji). Z kolei dwa lata później, już w obronie Wałęsy, straszył Kaczyńskimi. Straszenie nie jest jednak tak skuteczne jak ośmieszenie - i Kaczory i wąsacz jednak Polaków zdobyli. Śmieszność zaś to najgorsza kompromitacja, szczególnie dla wykształconych mieszczuchów. Dlatego w tym najbardziej opiniotwórczym środowisku Prezydent nigdy już nie będzie poważany, choćby nawet urósł, choćby polubił wszystkich i choćby odbił Sarko Carlę Bruni. Niewyraźne mówienie to przecież w polityce obciach (to nic, że Churchill był jąkałą); przekręcenie nazwisk wybitnych polskich futbolistów to wiocha; nazwanie emigrantów nieudacznikami to skandal (link do bloga z przedrukiem tekstu Onet.pl, bo z portalu ten tekst zniknął), choćby winny był tłumacz; a w ogóle to kurduple są śmieszni (ciekawe co na to Francuzi).
Kaczyński będzie jeszcze długo niezawodnym przedmiotem żartów, no chyba, że za rok da sobie spokój z polityką. Ale wtedy na pewno znajdzie się ktoś na jego miejsce. Kto wie, może na przykład ten sepleniący leń, który ma na imię tak jak guma do żucia?

Muza:
*dla niektórych zabrzmi znajomo: Massive AttackTeardrop (posłuchaj)
*Tori AmosPrecious Thing (posłuchaj)

piątek, 18 września 2009

Fajnie sobie POrządzić!

W naszym pięknym kraju rządzenie to pikuś. Właściwie polega ono głównie na skutecznym lansie. A dokładniej na lansie i unikach. I uśmiechach. Lans, unikanie i uśmiechy - to trzy filary rządów miłości.
Złoty lans to śniadania mistrzów. Tak, czerpiąc z Vonneguta (a konkretnie z prawnie zastrzeżonej nazwy płatków śniadaniowych firmy General Mills, Inc.) nazywa te przemiłe spotkanka prasa - nie trudno zgadnąć, kto w tym towarzystwie jest prawdziwym mistrzem. A jeśli trudno zgadnąć, to tołdi Donalda Tuska - minister Nowak, objaśnia bez ogródek na Twitterze, że to dzięki rządowi Polacy mają złoto. Jest też coś takiego jak czarny lans - czyli wyścig kto pierwszy na miejscu tragedii. Obydwa przypadki zdarzają się wystarczająco często, żeby móc przykryć jakiś problem: tarczę, stocznie, cokolwiek. Dlatego jeśli miałbym panu Nowakowi coś podpowiadać, to przeniesienie całego budżetu z budowy dróg, remontów kopalni i wspierania szpitali, na sporty zespołowe.
Unikanie? To proste: jak OBOP pokaże, że Polacy nie chcą tarczy - możemy Amerykanom strzelić focha; Obama dzwoni? I co z tego, poudajemy, że nas nie ma w domu. No, a gdy społeczeństwo jest podzielone? Jak z in vitro, mediami, podatkami. Właśnie, wtedy na wszelki wypadek nie zrobimy nic. Poczekaaaamy, mamy czaaaas. Proste.
Uśmiech to broń śmiertelna. Nasz przyszły prezydent uśmiechem kruszy rosyjskie lody i ogrzewa zimną Angelę. A rura w Bałtyku już niebawem. Tarura rura rura.
Naprawdę, fajnie musi być sobie porządzić. Służbowe limuzyny, wycieczki, jajecznica z mistrzami, piłka z kolegami, ech... Więc kandyduj kimkolwiek jesteś! Będę na Ciebie głosował, bo po SLD, PiSie i Lepperze, wydawało się, że większych amatorów być nie może. A tu proszę - nikt się nie spodziewa Hiszpańskiej Inkwizycji!

Muza:
Co by mogło być innego: Maanam – Cykady na Cykladach (posłuchaj)
... a na długi lot, trochę powietrznego chilloutu: Air – La femme d'argent (posłuchaj)

sobota, 29 sierpnia 2009

God's Playground - Boże Podwórko

Ta cała sytuacja z wrześniową rocznicą i hece ze znikającą tarczą antyrakietową przypominają trochę historie z podwórek, jakie wszyscy pamiętamy. Uganiamy się za jakąś Ameryką - najfajniejszą dziewczyną w bloku, ale ona oczywiście woli gadać z większymi i bogatszymi. Dla niej kradniemy śliwki od sąsiada, bijemy się z tymi z klatki obok, którzy 11 września wybili jej okno, pomagamy wynosić śmieci. Ameryka jest kapryśna. Czasem pomaga nam w lekcjach, ale czasami tylko się śmieje, patrząc jak dostajemy baty od chłopaków z sąsiedniej ulicy. Wydaje nam się, że wreszcie dorosła: przyjmuje nas do swojej bandy, wzrusza zapewniając: nic o was bez was (choć do domu nadal nie wpuszcza) i pożycza zabawki. Jest fajnie, ale któregoś dnia na huśtawce ni stąd ni zowąd wypali: Możemy się kolegować, ale nic więcej z tego nie będzie. Nie pasujemy do siebie, Polsko.
Oczywiście mamy na podwórku jeszcze innych bohaterów: dawnego chuligana, który przeprosił i z którym teraz się trzymamy, wyrostka, który ciągle nam dokucza, bije, a potem na nas skarży oraz młodsze rodzeństwo, którego musimy przed nim bronić... Ale to już zupełnie inna historia.

Muza:
*klasior: Led Zeppelin – In the Evening (posłuchaj)
*kicz z premedytacją - coś co moglibyśmy zaśpiewać Amerykanom: Bloc Party – One More Chance (obejrzyj)

sobota, 1 sierpnia 2009

War saw

Kiedy na pasku TVP Info zobaczyłem wiadomość, że na Przystanku Woodstock będzie dziś specjalny koncert, pomyślałem sobie: rispekt Owsiak! Może jesteś lekko walnięty, ale pokazać ludziom że warto uczcić ważne narodowe, to jednak umiesz. Niestety pasek szedł dalej i okazało się, że szpecjal konsert to hołd w... 40. rocznicę oryginalnego Woodstocka.
Po mej wsi dziś autobusy jeżdżą z flagami, co pokazuje, że prezydent ma niesłychany, karny posłuch u obywateli - trzy dni temu mówi, że 1 sierpnia ma być ogólnokrajowym świętem i już: bach!, wszyscy na biało-czerwono. Albo ludzie sami chcą, żeby trochę z nimbu bohaterskości skapnęło ze stolicy na prowincję. Znając sondaże Kaczyńskiego, myślę, że to drugie. I bardzo dobrze. Też mi bliżej do pomysłu gloryfikacji warszawskiego hardkoru'44, niż do głupiej wypowiedzi Mazowieckiego, albo anegdoty, którą w piątkowy poranek w TOK FM łaskawa była opowiedzieć Janina Paradowska:
Tuż po wojnie pewien pisarz, który spędził powstanie w stolicy przyjeżdża do Krakowa i zachwycając się nietkniętymi zabytkami pyta krakusa: - panie, jak wy to zrobiliście, że tu nic nie zniszczone? A ten odpowiada: - A bo tutaj w Krakowie żyją spokojni ludzie...
Nie wchodząc w szczegóły: gdyby w Warszawie żyli tacy spokojni ludzie, to najpewniej w '45 Bolszewicy doszliby nie do Łaby, a do Renu. Stamtąd już tylko krok do Francji.

Muza:
Z płyty Gajcy:
* Karolina Cicha Miłość bez jutra (posłuchaj)
* Maleo Reggae Rockers Pytanie (posłuchaj)
* Kazik – Modlitwa za rzeczy (posłuchaj)
* Pustki – Wiersz o szukaniu (posłuchaj)

sobota, 25 lipca 2009

Rządy liberałów

Och, jaka ulga. Premier ogłosił, że podatków nie podniesie. Jaki dobry ten nasz rząd, a jaki liberalny - wystarczy mu, że zabiera nam (w postaci różnych danin: bezpośrednich i pośrednich) połowę pensji. A ja znalazłem program PO z 2007 roku w którym czytam: W Polsce obciążenia fiskalne są bardzo wysokie w relacji do PKB i powinny być obniżane, po to, aby kraj mógł się szybko rozwijać i aby nastąpiło dalsze, trwałe przyspieszenie wzrostu zatrudnienia. Dalej w tekście, to już o podatku liniowym (15%), który drużyna Tuska wprowadzi. No, ale to było przed wyborami.
Nasza liberalna koalicja przyjęła też ustawę dot. imprez masowych, zgodnie z którą nie można podczas takowych sprzedawać alkoholu. Żadnego, nawet piwa do 4,5%. Ciekawa ekspertyza jednej z firm, dosyć dobrze uzasadnia jaki to bezsens. Nie wiedzieć jednak czemu podkreśla, że prohibicję wprowadzono za sprawą PiS. Owszem, ten poroniony pomysł zgłosili senatorowie Prawa i Pięści, ale przecież wiadomo, że aby ustawa przeszła, potrzebna jest większość. Tak, tak: poprawkę poparła większość parlamentarzystów PO. Palikot za słabo lobbował.
Jest jedno liberalne posunięcie! Minister Czuma, przyciśnięty krzykliwą narkokampanią Wyborczej, coś tam przebąkuje o niekaraniu posiadania trawki. Chodzi o przyjęcie modelu niemieckiego - stosowanie tzw. oportunizmu procesowego. Cóż, temat nie nowy (jako sceptyk zastanawiam się, czy dilerzy tylko nie czekają na taką możliwość- zawsze będą mieć przy sobie tylko kilka skrętów, a policja będzie mogła im nagwizdać). Z pewnością warto o tym dyskutować, to też jedno z zadań liberałów. Oj, chwileczkę, jednak premier ukręcił temu łeb.
Wniosek: Kaczyńscy się mylili - nie ma Polski solidarnej i Polski liberalnej. A co jest? Nie wiem. Ale to w pewnym perwersyjnym sensie ulga, że wybór między PO, a PiS nie ma zupełnie znaczenia.

Muza:
*prawdopodobnie jeden z lepszych tematów filmowych: Looper – Mondo'77 [Vanilla Sky] (posłuchaj)
* nowa Tori Amos – Welcome to England (posłuchaj)

sobota, 18 lipca 2009

O autorytetach

Śmierć największego polskiego filozofa końca XX wieku i sondaż autorytetów, przyniesiony przez Gazetę Wyborczą, nasuwają smętny wniosek. O ile jeszcze nasze dzieci (być może) będą pod wrażeniem, że tatuś żył w czasach JP2 i może kiedyś je oderwie na chwilę od playstation opowieść o wepchnięciu się do przepełnionej krakowskiej sali na spotkanie z - sędziwym już - Kołakowskim, o tyle wnuki nasze będą tych panów znać tylko z nazw ulic. Będą się zastanawiać: kto to był ten Herbert? Miłosz? Grudziński? Tak jak teraz ludzie główkują kim był Dworcow. Inaczej jeśli ktoś z Was przypadkiem spotkał w jakimś klubie Wojewódzkiego, albo widział w sklepie Szymona Majewskiego - tak, tym się zaszpanuje przed wnuczkiem. I pewnie będą w stanie nam rzucić z pamięci większą liczbą cytatów z Kuby W. niż my znamy myśli Papieża, albo Filozofa. Na przykład takim pseudofilozoficznym brylantem: Warszawka to jest jedno z najbardziej skundlonych pojęć i śmieję się z niego, a jednocześnie do niego przynależę, ale mnie to w ogóle nie obchodzi. Na takiej Wikipedii na przykład, mądrych myśli Wojewódzkiego jest więcej niż Kołakowskiego. W angielskiej zaś wersji tej największej encyklopedii świata, cytatów z Filozofa nie ma w ogóle, a z Kuby i owszem.
Na pocieszenie stronka, gdzie z przemyśleń Pana K. można czerpać do woli.

Muza:
Możdżer, Danielsson, Fresco – Smells Like Teen Spirit [live] (po prostu posłuchaj)

piątek, 10 lipca 2009

Byznes iz byznes

Krew mnie zalewa, kiedy muszę znowu bronić tego PiSu. Zalewa, bo to ani moje małpy, ani mój cyrk. Muszę bronić natomiast, bo tak się robi jak wszyscy leją mniejszego.
Do tego już przywyknęłem (jak powiedziałby minister sportu), że niusem dnia jest to, co chlapnął Monisi w Zetce jakiś pisowski dureń (Suseł czy Siuski, nie kojarzę człowieka, taki on ważny). Na hedlajnach portali ląduje zaś co dzień tekst Grasia albo Nowaka: Prezydent znów przeszkadza - jak on śmie się pętać pod nogami tym dwóm herosom polskiej polityki! A w tym samym czasie nasze wolne i niezawisłe media jakoś zupełnie nie niestosowanego nie widzą w tym, że tenże sam Graś Paweł, minister w rządzie Pospolitej Polskiej Rzeczy, robi u Niemca za ciecia!
Nie, to wszystko to ja już - jak Kontrabasista: oleeeewam! Ale z nerw nie wytrzymiem (jak powiedziałby minister sportu), kiedy widzę jak polski internet jest wybiórczy. Otóż pewna międzynarodowa organizacja - OBWE, zaapelowała do Kaczyńskiego, żeby zawetował ustawę medialną (czyli uwalił projekt PO i SLD). To chyba dość ważna informacja, że goście tropiący naruszenia praw i wolności, ogłasza tak jak polska opozycja, że ten projekt jest do d... Jest 22:00. Ani na Onecie, ani na Gazeta.pl - największych portalach, ni słowa o tem. Jest już od dwóch godzin na dziennik.pl i na Rzepie - ale to raczej niszowe stronki. Czemu? - pytam. Cóż, można klecić teorię spiskową, że redaktorzy obu największych portali poszli pić, albo przysnęli. No bo jak nie, to znaczy, że oni tak umyślnie. Hmm, Agorze (Wyborcza, TOK FM, Złote Przeboje) i ITI (Onet i TVN), nie zależy przecież jakoś specjalnie na silnej telewizji i radiu publicznym. Byznes iz byznes (jakby powiedział minister sportu). Dlatego Platformie wiecznie rosnąć w mediach będzie.


Muza:
tanecznie
The Gossip
- Heavy Cross (posłuchaj)
The Gossip - 2012 (posłuchaj)
Grupa Mo Carta w rytmach Jacksona (zobacz)

niedziela, 21 czerwca 2009

Pierdel, serdel, burdel

Ja tego, proszę pana, nie nazywam Konstytucją, ja to nazywam konstytutą. I wymyśliłem to słowo, bo ono najbliższe jest do prostituty. Pierdel, serdel, burdel. Tak Piłsudski podsumował polską politykę lat 20. Podobno rzekł też kiedyś o Polsce: Naród dobry, tylko ludzie ch***. A to już słowo powszechnie uznawane za obraźliwe. Piłsudski to najsłynniejszy przykład, ale i inni przedwojenni wybrańcy Polaków nie skąpili barwnych porównań i soczystych epitetów. Na pewno było z tym lepiej niż dzisiaj. W 2009 roku, gdyby Marszałek użył tego wulgarnego określenia męskiego organu płciowego, zapewne miałby sprawę o obrazę narodu. Tak jak prezydent Łodzi został zakapowany przez PO za napomnienie niechlujnego strażnika miejskiego słowami: Gdzie masz, ch***, czapkę! Jak dla mnie, kiedy polityk używa dosadnego słownictwa, oznacza to, że mu na czymś zależy. Górę biorą emocje, a te mogą wchodzić w grę tylko, jeśli coś bierzemy naprawdę na serio. Dlatego czasem rzucenie publicznie mięsem budzi sympatię. Tymczasem współcześnie to raczej mdli i bezbarwni politycy zdobywają w Polsce poklask, bo są postrzegani jako rozsądni, umiarkowani i liberalni. A tak naprawdę są w dużej części po prostu ciepłymi kluchami i kimś, kogo można określić krótko - i tu jedyny mądry tekst Giertycha w życiu - ciamciaramcia. Jestem gotów ubrać koszulkę z napisem: Spieprzaj dziadu! i z utęsknieniem czekam na kolejnego takiego marszałka Sejmu, który ozwie się do współpracownika w następujące słowa: No stary, ale co mi tu, k****, przynosisz? Z przyjemnością poparłbym też ugrupowanie, które miałoby program taki, jak w kolejnej smakowitej pisłudczykowskiej anegdocie:
– Panie Marszałku, a jaki program tej partii?
– Najprostszy z możliwych. Bić k**** i złodziei, mości hrabio.

Muza:
Przywiezione ze Szkocji
*Biffy Clyro - Get fucked stud (posłuchaj)
*Biffy Clyro - A whole child ago (posłuchaj)
*i niespodziewany cover: Biffy Clyro - Umbrella (posłuchaj)

sobota, 6 czerwca 2009

Wybory

Znowu. I na kogo tu głosować? A głosować trzeba. Miało być łatwiej, dwupartyjniej, spolaryzowaniej, a tu wszystko jeszcze bardziej się pomieszało. Oczywiście z góry odcedzam populistów od Ganleya i od Leppera, utopijnych upeerowców i świętych Marków Jurków. Gdy kto ma poglądy po lewy rence (jak to mawia Sidorowski w Rejsie), to też ma niezłą zagwostkę, bo lewicy u nas nima. Są tylko postkomuchy. Mają hasło: pełnia praw seksualnych i reprodukcyjnych dla kobiet. O co chodzi?! Czy w Polsce jest reglamentacja orgazmów, albo ciąże na kartki?). Na lewicy jest jeszcze tylko front obrony agentów i generałów (w skrócie Demokraci) - też marny materiał na europosłowanie. Może zatem przynieść szczęście zielonej koniczynce? W życiu! Chłopstwo nasze (i babstwo) to najbardziej szkodliwa organizacja III RP - tak napisał o nich Kazik. Przesadził, ale niewiele. Wystarczy, że obsadzają stołki w Polsce.
No nie chce być inaczej! W Polsce mamy dwie partie. Wreszcie i niestety. Bo co ma począć hipotetyczny centroprawicowiec (liberalny konserwatysta i chrześcijański liberał), któremu nowa Polska wiecznie uśmiechniętej buźki, troszkę nie pasi, tak samo jak ta poprzednia - zawsze skrzywionych kaczek? To wybory europejskie, a w PE rządzą frakcje. Pokazując Tuskowi figę (za stocznie, kryzys, odpuszczenie naszych spraw w Unii) i głosując na PiS, wspiera antysolidarne i eurosceptyczne stronnictwo torysów. Jeśli chce wzmocnić najbliższą mu Partię Ludową, musi oddać głos na PO. Ale przeca w tej dobrej EPL są wszak też rewanżyści z CSU i paradoksalnie to socjaliści z SPD potępiając fanów Frau Steinbach są najbardziej propolscy. Tyle, że z czerwonymi nic po za tym go nie łączy! I koło się zamyka.
Jedyne rozwiązanie to -jak trafnie zauważa Staniszkis i Motyl- poprzeć konkretnych ludzi. Z PO, z PiSu - to drugorządne. Nie liderów przywiezionych w teczkach przez Tuska, czy Kaczyńskiego. W ten sposób pokażę żółtą kartkę, a nie zmarnuję głosu. Tak to sobie tłumaczę... I ciszy wyborczej nie łamię.

Muza:
Radiohead - Karma Police (posłuchaj)
Eels - Novacaine for the soul (posłuchaj)

środa, 27 maja 2009

Rozdwojenie jaźni

PO to już przegina! Nie dość, że jedyne miejsce, gdzie rząd Tuska coś robi to boisko, to jeszcze teraz chcą razem z Krzyżakami zrobić kolejny rozbiór Polski.
A media? Wiadomo: TVN i Wybiórcza murem za platfusami stoją, ordynarną propagandę serwując. Aż się tego słuchać nie da. Układ trzyma się mocno! Od lat powtarzam: niech ktoś wreszcie wyjaśni z kim są powiązani właściciele tych mediów.
Łżeelickie media to dla nich za mało. Teraz prokuraturę na PiS rzucili. Żeby szczuć. No bo, czy to przypadek, że dwa tygodnie przed wyborami się rzuca oskarżenia na reżysera spotów, Panią Cukier-Kotkę i Kurskiego, a nawet na ministra Kownackiego? Po wyborach się okaże, że nic nie ma na nich, ale co z tego, ważne że błoto się przylepi.
Skandal, Targowica, Jałta. Trzeba szkodników od władzy odsunąć. bo nam Polskę naszą rozkradną...
----
PiS to już przegina! Nie dość, że jedyne co, Kaczyński robi poza obrażaniem się, to obrażanie innych, to jeszcze teraz chcą razem ze związkowcami-darmozjadami zadymami zniszczyć nasze wspólne obchody wolności.
A media? Wiadomo: TV Trwam i Rzeczpospolita murem za pisiakami stoją, ordynarną propagandę serwując. Aż się tego słuchać nie da. Rydzyk i Wildstein trzymają się mocno! Od lat powtarzam: niech ktoś wreszcie wyjaśni z kim są powiązani właściciele tych mediów.
Oszołomskie media to dla nich za mało. Teraz prezydenta na PO rzucili. Żeby szczuć. No bo, czy to przypadek, że dwa tygodnie przed wyborami się rzuca oskarżenia, że nie ma recept na kryzys? Że Tusk i Rostowski popełnili błędy? Po wyborach się okaże, że nic nie ma na nich, ale co z tego, ważne że błoto się przylepi.
Skandal, Targowica, Jałta. Trzeba szkodników od władzy odsunąć. bo nam Polskę naszą rozkradną...

---
Muza:
The Noisettes - Don't Give Up (posłuchaj)

środa, 13 maja 2009

20-lecie

Jeśli PiS przekroczył granice żenady spotami o Platformie i sądem Jarosława o sędzinie młodej damie, to Wyborcza przeskoczyła PiS w byciu żenuła stokrotnie. Tekst Co zrobić, żeby nie dostać SMS-a od L. Kaczyńskiego to dno totalne. Takie coś pojawiło się na Gazeta.pl przed majowym świętem. Zaraz potem pojawił się kolejny atak na IPN i to już jest histeria/paranoja. Wyborcza - pierwsza wolna gazeta między Łabą, a Pacyfikiem obchodzi swoje 20-lecie plując pod nogi tym, co to ich nie lubi. Nasze państwo tak samo świętuje swoje 20-lecie. Tylko w Polsce taka przewrotność historii mogła nastąpić, że w rocznicę obalenia komuny przez robotników z Solidarności, władze, same wywodzące się ze styropianu, mówią o robotnikach: Bandyci . To prawie jak Gomułka (wichrzyciele) i Gierek (warchoły). Tak, Gierek to dobre porównanie - był popularny prawie tak jak PO.
Ciekawie będzie na obchodach w Krakowie. Jak przyjedzie Merkel i zapyta: to gdzie ta słynna stoczniowa brama? I co jej Donald pokaże? Floriańską? Już lepiej oddajmy te obchody Niemcom, przynajmniej nie będzie obciachu i może załatwią coś lepszego niż znaną opozycjonistkę Kylie Minogue.

Muza:
* Pustki - Słabość chwilowa (posłuchaj)
* Editors - Munich (posłuchaj)
i całkiem niezły cover R.E.M dla Radio 1

czwartek, 23 kwietnia 2009

Amerykanie są głupi!

Amerykanie to jednak głupi są. Washington Times napisał dziś o naszej Ojczyźnie w editorialu (czyli ważnym redakcyjnym komentarzu - nie mamy tego w PL, u nas na drugich stronach piszą albo nieśmieszni felietoniści, albo wybitni pisarze-alkoholicy). Polskie portale oczywiście uprzejmie o tym fakcie doniosły, pisząc, że dziennikarze radzą Obamie brać przykład z Tuska. Trudno o lepsze darmowe minuty dla PO! Tylko, że nasi rodzimi spece od niusów nie doczytali, że głupi Amerykanie zrobili dwa poważne błędy. Po pierwsze: obok artykułu dali zdjęcie prezydenta Kaczyńskiego - i to jakie! Ładne! Na którym nie wygląda jak kartofel, tylko jak szef państwa, prawie król pik! A po drugie: przypisali rządowi Tuska politykę jakiej nie prowadzi! Bierz Obamo przykład z Donalda - pisze WT - on obniżył w Polsce podatki. A to nieprawda, bo reformę podatkową przygotował ten zły rząd, pisowski. Piszą, że będzie w Polsce podatek liniowy. I znów pudło - przecież rząd wstrzymał o tym debaty (a przypomnijmy: Albania w rok wprowadziła liniówkę i mknie do przodu). Piszą wreszcie, że tymczasowo rząd zawiesił pewne regulacje. A jakie? Bo jak na razie to ciągle słychać o nowych podatkach (np. od aut).
Jeśli chodzi o pijar, to Obama już od Donalda się nie musi uczyć, ale za to amerykańscy dziennikarze powinni się trochę podciągnąć. Mylić Platformę z PiSem i Tuska z Kaczyńskim? Toż to kompromitacja. A może normalność kraju, w którym jest coś takiego jak ciągłość władzy i propaństwowość?

Muza:
  • ostatnio za mną chodzi ten bondowski motyw: Royal Philharmonic OrchestraThe living daylights (posłuchaj)
  • i to też łazi: Goldfrapp It's ot over yet (posłuchaj)

piątek, 10 kwietnia 2009

Na początek:

Wielki Tydzień

Wielki Czwartek
Wielki czwartek to ustanowienie kapłaństwa. Ale też dzień w którym ujawnił się apostoł-zdrajca. Sutanniana część polskiego społeczeństwa powinna te fakty połączyć, bo dotychczas w sprawie lustracji zachowuje się gorzej niż Judasz. Zdrajcę Jezusa wyrzuty sumienia zaprowadziły pod gałąź. Polski Kościół niedawno zamknął sprawę wyjaśnienia grzechów współpracy z komuchami zanim na dobre się rozpoczęła, a jednocześnie nadal chce paść owieczki i barany, ucząc co jest dobre, a co złe. Mało tego - tacy ludzie jak ksiądz Zalewski są niszczeni. To tak, jakby ewangelista, który opisał rolę Judasza, został uznany za ohydnego lustratora i usunięty z Pisma Świętego. No bo: czy jakiś sąd udowodnił, że Judasz współpracował? Przecież donosy się nie zachowały. I jak tu wierzyć w taki Kościół? Ja mam z tym problem.

Wielki Piątek
Wielki Piątek to śmierć, co w tym roku przyszła tydzień wcześniej do włoskiej Abruzji. Czyjeś dolce vita legło w gruzach. Pół serio można powiedzieć, że w Polsce też by się przydało takie małe trzęsienie. Ale takie wybiórcze, co by rozwaliło wszystkie zapyziałe dworce kolejowe, dziurawe drogi, zakorkowane ulice, stare rudery i stadiony. Chyba to jedyna szansa na szybką modernizację wcześniej niż za 50 lat. No, bo trzeba będzie wreszcie coś wybudować.

Wielka Sobota
Wielka Sobota to święcenie pisanek. Pamiętam, że jak byłem mały zawsze po święceniu w kościele Jezuitów szliśmy pod półlegalny pomnik ofiar komunizmu, który tam na Kopernika się znajdował (teraz jest nowy - jakiś plastyczny koszmarek). Tata zawsze malował jedną pisankę z różnymi dziwnymi symbolami i ją pod tym pomnikiem zostawiał. Czasem był na niej znaczek "S", czasem była po prostu biało-czerwona, a czasem malował na niej podobiznę Wałęsy. Teraz sobie myślę, że jeśli dla mnie to, kim naprawdę był elektryk z Gdańska jest problemem, to o ile większym problemem jest postać Wałęsy dla kogoś, kto malował go jako symbol walki, fetował w latach 80. i przez całe lata 90. popierał. I mogę się też założyć, że jeszcze większym problemem jest Lech Wałęsa dla Donalda Tuska, który kiedyś stanął murem za Prezydentem wierząc, że Macierewicz chce go zniszczyć, a teraz po prostu nie może się z tego wycofać. Stąd atak Premiera (magistra historii) na IPN i UJ za książkę, której nie wydały, a potem nieśmiałe cofanie najostrzejszych słów. Największym problemem - jak kapitalnie podsumowuje Isakowicz-Zalewski- jest jednak Lech Wałęsa dla Lecha Wałęsy. I nie chodzi tu o sikanie w kościele i inne tematy zastępcze, które napędzają tę antyhistoryczną histerię.

Wielka Niedziela
Wielka Niedziela to zmartwychwstanie. Na świecie kryzys, a Polski wciąż oazą spokoju. Jak chce się u nas zrobić drugą Irlandię, albo nawet Japonię, to nadal jest na to szansa. Szczególnie, jeśli rządzący mają 60% poparcia! No, ale jeśli PO naprawdę chce się zasłużyć czymś więcej niż rekordem Guinessa w poparciu i milionami złotych na kontach działaczy, to musi coś robić. Cokolwiek.

Śmigus Dyngus
Śmigus dyngus to wielkie lanie wody, które chlapie co dzień z telewizora. Premier, prezydent i inni krawaciarze zamiast psuć społeczeństwo wojenkami mogliby zrobić coś z sensem. Bo jak na razie, to nie ma ani polityki zagranicznej, ani liberalizmu w gospodarce (PO nie może od 2 lat, a Albania w tydzień wprowadziła podatek liniowy 10%!), ani walki z korupcją (tylko pitolenie Pitery), ani likwidacji PZPN, ani naprawiania mediów. Czyli prawie jak u Kononowicza. No cóż, ale przynajmniej jest śmiesznie - jak to w Dyngusa. Przynajmniej do czasu kiedy zacznie nam się robić mokro.

Muza:
* Killersi będą w Krakowie. The KillersJoy Ride (posłuchaj)
*Muse Supermassive Black Hole (posłuchaj)

czwartek, 2 kwietnia 2009

Jedno krótkie wspomnienie związane z JP2...


... chyba najbardziej wyjątkowe. Dwa dni po Jego śmierci. Stadion Cracovii - Msza z udziałem kilku tysięcy kibiców Wisły, Cracovii i Hutnika. Byłem tam. Przeżycie, które będę pamiętał do końca życia. Coś podobnego, czyli wydarzenie, które wydaje się teraz absolutnie surrealistyczne: dwie grupy, które się nienawidzą (nie mówię o takich lajtowych kibicach jak ja, tylko o prawdziwych kibolach! Cracovia żydy, Wisła psy itp.), kumple takich, co nie raz dźgali nożami, albo walili bejsbolami za swój klub. Goście co jak masz ich w nocy minąć, to przechodzisz się na drugą stronę ulicy. W jednym miejscu i to jeszcze po to, żeby śpiewać pieśni religijne i podać sobie znak pokoju. Tłumu można się bać, zbiorowe emocje są zwykle niebezpieczne, ale jedność tłumu ludzi to niezwykłe doświadczenie. Fascynujące sceny, obecność czegoś nieuchwytnego, trwającego chwilę (godzinę, dwie, może dzień?), czegoś co już się nigdy nie wydarzy. Prawdziwej solidarności.

niedziela, 29 marca 2009

Goldman Sucks i kryzysowa narzeczona

Miłość w czasach kryzysu niejedno ma oblicze. W naszym kraju nad Wisłą, tegoroczny huragan namiętności ma na imię Isabel. Tornado to zmiotło z powierzchni cały kilkudziesięcioprocentowy kapitał politycznego zaufania gorzowskiego Nikodema Dyzmy. Ta burza z Londynu była pierwszym przebłyskiem końca marzeń Kazimierza o powrocie na szczyt. Tryumfalnym powrocie, bowiem miał to być samodzielny skok na premierostwo, a nie tak jak wcześniej, kopniak w (wstawić dowolne słowo na cztery litery) od prezesa PiSu. Zamiast kariery ''od nauczyciela fizyki do szefa rządu'' mamy nową, najbardziej realną (bo prawdziwą), polską telenowelę w wenezuelskim stylu: bogaty i wpływowy bankier Casimiro i jego miłosna niewolnica Isabel. Wszystko to na tle Big Bena. Londyńczycy się mogą schować. Do tego wątek erotycznej fascynacji dużo młodszą kobietą i afera spekulacyjna - scenariusz niemal gotowy. Jest nawet coś dla naszych radiomaryjnych narodowców: żydowski bank o swojsko przekręcanej nazwie Goldman sucks, który dąży do bankructwa naszej wspaniałej Ojczyzny i jej pradawnej, piastowskiej waluty.

Romans Casimiro budzi skrajne uczucia: od oburzenia, przez litość, po sympatię. Jedni wypominają grzech, drudzy napominają jak londyńskie metro: Kaziu, mind the gap! Uważaj, dwadzieścia lat różnicy to za dużo, ileż można się zachwycać tymi białymi kozaczkami. Co by jednak nie mówić jest w tej całej bulwarowej historii jakiś element literacki, niemal rodem z Marqueza. Sympatyczna nieudaczność gościa, który wszystko spieprzył, bo się zakochał. Chciałoby się tak: zidiocieć wiosną dla jakiejś Isabel.

Muza:
Dwa razy po brytyjsku:
* Hard FiCash Machine (posłuchaj)
* Sky LarkinBeeline (posłuchaj)

wtorek, 17 marca 2009

Szkoła Przedsiębiorczości

Dzień dobry!
Witam na pierwszym szkoleniu w ramach kolejnej edycji Szkoły Przedsiębiorczości Platformy Obywatelskiej. Ja nazywam się Janusz Palikot i jestem tutaj stałym trenerem. Nauczę Państwa, jak mawia moja koleżanka Beata Sawicka,kręcić lody”, czyli doić państwo na dużą kasę, ale tak żeby słupki nam nie opadały. Oczywiście nasze zajęcia sponsoruje Unia Europejska, więc nawet jakby Państwu coś nie wyszło i „dotację” szlag trafił, to Danka Huebner zadzwoni do kogo trzeba i będzie po sprawie. Zatem jak to mówią: Pierwsze (Pali)koty za płoty! He he, żarcik taki.
Najważniejszy jest pomysł na biznes. To musi być coś na co budżet naszego biednego, ale solidnego kraju z chęcią się dołoży. A jednocześnie coś, co nie będzie wymagało od Was dużo wysiłku. Co? No, chociażby szpitale. Albo leki refundowane. Albo programy komputerowe – dobre, bo studenciak wam każdy program za parę stów napisze, a budżet może zapłacić miliony!
Następnie z pomysłem idziecie do właściwej komisji sejmowej, na przykład mojej. Zobaczcie, nawet nazywa się odpowiednio: "Przyjazne Państwo", czyli państwo, które daje się łatwo (pardon) orżnąć. W komisji pod okiem ekspertów napiszecie sobie skrojoną na miarę ustawę, którą następnie przegłosujemy. Uwaga, nie jest to takie łatwe, taka Aleksandra J. myślała kiedyś, że wystarczy dodać „lub czasopisma” i się przejechała. Ale nie martwcie się, zaraz blok zajęć warsztatowych z tego tematu poprowadzi sam senator Misiak. Potem rejestrujecie firmę – najlepiej na mamę albo kochankę. Za chwilę temat ten omówi szerzej Waldek Pawlak. Wreszcie startujecie w konkursie, który rozstrzyga wasz kolega. Tutaj polecam tematykę obronności – minister Klich zna się na rzeczy.
Kiedy mamy już zawiadomienie w ręce, wystarczy znaleźć jakiegoś łosia, który je za nas za grosze wykona, a potem możemy już liczyć ciężko zarobione pieniądze. Zawsze się może zdarzyć, że jakiś dziennikarzyna albo kto inny, zacznie zadawać za dużo pytań. Dlatego przygotowaliśmy dla Państwa specjalny moduł dodatkowy: „Jak być z teflonu – czyli co robić, żeby żadne g... się do nas nie przylepiło”. Poprowadzą je Sławek Nowak, Paweł Graś i nasz gość specjalny – premier Tusk. Dla najlepszych uczestników nagroda: wczasy w Arabii Saudyjskiej! Bogaćcie się!


Muza:
* Jimi Hendrix ExperienceHound Dog (posłuchaj)
HAU HAU! Cały ten album jest zaj...



wtorek, 10 marca 2009

Pierwszy skalpel Rzeczypospolitej

Ś.p. minister Religa, jako optymista z pewnością doceniłby taki pozytywny efekt smutnego faktu swego odejścia: będzie można właśnie Jego imieniem nazwać pewną gdańską podstawówkę i zgasić spór, czy Brzechwa wielkim poetą był, czy świnią...
Moim pierwszym skojarzeniem związanym z osobą najwybitniejszego polskiego chirurga jest to zdjęcie z National Geographic (uznane zresztą w 1987 za zdjęcie roku). Okazuje się, że nie tylko na mnie zrobiło takie wrażenie, przywołali je też ostatnio Tomasz Lis i Mariusz Ziomecki (Czy to znaczy, że będę miał kiedyś show w TV, albo będę szefował tabloidowi?) Ten obraz genialnie pokazuje wielkość postaci Religi, który w czasach najgorszego kryzysu za dyktatury Jaruzelskiego, bez dostępu do supersprzętu i milionów z unijnej kasy, tak po prostu przeszczepia w PRLu serca. To dlatego, żeby mógł robić te cuda poszedł nawet na małą kolaborację z rządem komunistów (której się zresztą nigdy potem nie wypierał). To dlatego potem poszedł w politykę (bo przecież nie dla profitów i zabawy).
Spuszczając zasłonę milczenia na kolejny intelektualny odlot Palikota, który posłużył się przykładem Religi do uzasadnienia swojego nowego pomysłu na lans (czyli eutanazji), warto przytoczyć zdania o politykach z ostatniego wywiadu profesora. To on w 2005 roku rezygnując z kandydowania na prezydenta poparł Tuska przeciw Kaczyńskiemu. Współtworzył program Platformy, więc zna ją od podszewki. Będąc już w PiSie nie zostawiał też wątpliwości co do tego, że wielu poglądów prezesa K. nie akceptuje (np. w sprawie Traktatu). Dlatego trudno zbywać teraz poważne wyznania Religi jako słowa pisowskiego aparatczyka. Mnie w każdym razie szokują: Dziś wiem, że Tusk nie nadaje się na prezydenta i nie chciałbym, aby nim kiedykolwiek został. Jak zauważył publicysta Dziennika: Religa nie musiał udawać. Może właśnie na tym polegał Jego fenomen, że mimo romansu z polityką pozostał szczery i nie przestał traktować władzy jako narzędzia do poprawiania świata. Tylko narzędzia, a nie celu samego w sobie. I może właśnie dlatego tak go raził styl rządzenia naszego Donaldinho?

Muza:
* Znów cover, tym razem Die Toten Hosen grają klasyk The Clash – Guns of Brixton (posłuchaj)
*i The Clash w oryginale – London Calling(posłuchaj)

sobota, 7 marca 2009

Ciekawy przypadek Mirosława O.

Media podały: na jeździe po pijaku został złapany lider LPRu Mirosław Orzechowski, były wiceminister edukacji, prawa ręka Romana Giertycha. Człowiek, który zasłynął wywalaniem Gombrowicza z listy lektur, krucjatą przeciw szampanowi na studniówkach i walką z niemieckimi rewizjonistami. Oczywiście, kumple ministra mówią: skandal! prowokacja! Ale może to nie tak? Może były minister zamiast się starzeć - młodnieje, jak Benjamin Button? A wraz z tym odmładzaniem, liberalizuje się i deprawuje? Za wszelką cenę nadal próbuje się kontrolować, ale co i rusz wychodzi z niego prawdziwa natura. Aż strach pomyśleć co będzie dalej...

2010 : TV Trwam ujawnia taśmę z Przystanku Woodstock. Na filmie widać Orzechowskiego ujaranego trawką, który po kąpieli w błocie obejmuje księdza prowadzącego zdającego relację i ryczy do mikrofonu: Hej, klecho, wrzuć na luz, stary! Coś taki sztywniak, kurwa! Make love not pis!

2012 : Gang kiboli napada wracających z meczu fanów Niemiec, które w finale Euro 2012 rozniosły Polskę 3:0. Na odchodne przywódca grupy, przez innych nazywany Orzechem z byka powala ostatniego szwaba. To za Wandę, skurwysynu - cedzi przez zęby.

2014 : Pierwszy w Polsce ślub gejowski: Mirosław Orzechowski staje na ślubnym kobiercu z Wojciechem Wierzejskim. Wzruszona młoda para w magazynie Gala pozuje w strojach szkolnych uczennic. Mirek wyznaję w programie Wojewódzkiego: kocham Unię Europejską, gdyby nie ona, ten dzień nie byłby możliwy.

2016 : Orzechowski startuje w pojedynku na gęby z Palikotem i wygrywa! Tryumf dedykuje Gombrowiczowi, a odbierając nagrodę na scenie ściąga gacie i krzyczy: Gęba gębą, a co z pupą!?

Muza:
* Blur - There's no other way (obejrzyj) i Beetlebum (obejrzyj)

sobota, 28 lutego 2009

Czas na popisowe media

Mogę sobie krytykować Tuska i bierność Platformy w obliczu rozwalania publicznych mediów. Możemy i powinniśmy wytykać im przyłożenie ręki do powrotu najgorszego eseldyzmu w radiu i tefał - podobnież słynny Andrzej Kwiatkowski ma znów stać się twarzą, a raczej mordą TVP. Nie zmieni to jednak faktu, że PO jest nadal najpotężniejszą siłą w Polsce od czasów PZPR. Jest partią, która zbiła kapitał na krytyce błędów i wypaczeń nieboszczki Unii Wolności, potem postkomuny, a następnie reżimu kaczystowskiego. Jest ugrupowaniem, które ma obywateli w nazwie, więc nie powinno ich mieć w... nosie i w strategii musi stawiać na pewną elegancję. Dlatego, jak trafnie zauważył Rokita, dziś na rękę partii Tuska powinno być zagranie na nowe otwarcie w mediach. Takim nowym otwarciem pozwalającym wyjść z twarzą z kompromitującej koalicji PO-faszyści-Samoobrona, jest jednak nie sojusz z SLD, ale rozejm i taktyczne porozumienie medialne z PiSem. Na pozór to karkołomny pomysł i łatwo jego autora nazwać od razu ostatnim (nie licząc Roberta Mazurka) idiotą wierzącym w to, że coś takiego jak POPiS w jakiejkolwiek postaci, mogłoby kiedykolwiek powstać. Tę idee fix da się jednak całkiem sensownie uzasadnić. Po pierwsze taki układ byłby dla PO korzystniejszy wizerunkowo niż zagrabianie mediów z ludźmi od Czarzastego. Ponadto, taki POPiS byłby zdecydowanie zdominowany przez Platformę. Co ważne, byłby też na rękę PiSowi, który przecież walczy o zmianę wizerunku - Kaczyści zachowaliby dzięki temu jakiekolwiek wpływy w mediach.
Dlatego rzucam hasło: POPiS w mediach! Skończyć z abonamentem - tak jak chce Platforma, ale nie oddawać części misji publicznej stacjom komercyjnym - czemu sprzeciwia się PiS. Prezesowstwa dla PO (np. Dworak w TVP), szefowstwo Jedynki dla Lisa, Dwójki dla Wildsteina. Do radiowej Trójki - wiadomo kto. Czyż to nie dobry pomysł? I Tusk syty i Kaczka cała. Może to ostatnia szansa PO na odroczenie kryzysowego tąpnięcia sondaży, które niechybnie nastąpi? Może ostatnia nadzieja PiSu na bardziej rozgarniętych wyborców?

Muza:
  • Kaczmarski-Gintrowski - Ja(posłuchaj) - usłyszane w Trójce w wieczór po odwołaniu Skowrońskiego
  • LCD Soundsystem - No love lost (posłuchaj), cover Joy Division

środa, 25 lutego 2009

Tusku, dla mnie jesteś jak Kaczyński

Dziś krótko i na temat: Pan Premier Tusk to nowe wcielenie Kaczyńskiego, a Platforma stała się PiSem z najmroczniejszych czasów posła Suskiego. Za odwołanie Skowrońskiego masz Donaldzie u mnie krechę. Co dużo bardziej powinno Cię obejść, masz krechę u kilkuset znanych i kilku tysięcy zwykłych Polaków, którzy podpisali ten list (w jakim proteście można znaleźć wspólnie szefa Playboya - on to zainicjował i publicystów Rzepy, naczelną lewackiego Tok FM i katoultrasa Pospieszalskiego, kabareciarza Górskiego i księdza Bonieckiego?). No bo, czym różni się ta akcja wobec szefa radia, który zawinił tylko tym, że powołał go ktoś kogo powołała rada powołana głosami partii na czele której stoi Kaczyński od skoku na media za rządów PiSu? Podobieństwo jest jeszcze jedno: PO, podobnie jak PiS dwa lata temu, robi to w megaegzotycznej (wydawać by się mogło) koalicji z neofaszystami i Samoobroną. Odstrzelenie Skowrońskiego to zresztą najbardziej jaskrawy, ale nie jedyny przykład: dyrektorem w TVP został ostatnio... były szef kanalizacji w podkrakowskiej Przeginii. Oto kadry Platformy.
Powtórzmy: Donald Tusk to Jarosław Kaczyński. Mam nadzieje, że skończy tak samo szybko jak jego poprzednik. Tylko, cholera Trójki żal...

Zamiast muzy:
dziś skecz Manna i Materny - Platformo, czerp inspirację

piątek, 13 lutego 2009

W mordę posła!

Jutro wracam do Polski. Przez te dwa tygodnie w wymarzonym kraju na emeryturę, byłem kompletnie odcięty od bieżących wydarzeń. Jedyne co jakoś przeciekło (tak długi całkowity odwyk od niusów to nie lada wyczyn, ale przyznaję: raz, czy dwa, podejrzałem wiadomości na komórce) to śmierć polskiego zakładnika. Bezczynność Sikorskiego to skandal! Jakoś za czasów SLD dało się odbić porwanego Kosa, a może to było tylko przy okazji, bo było przetrzymywany razem z Włochami?
O dziwo, wytrzymać bez polskich mediów nie było tak trudno. Nawet fajnie odetchnąć od wyczynów Palikota, kłótni o samolot, podskoków Marcinkiewicza (Pokażcie mnie! Pokażcie mnie!) i ogólnego obrażalstwa. A tutaj? O dziwo, Włosi też żyją polityką, tyle, że nieco innego formatu. Z hedlajnów nie schodzi nadal sprawa Eulany Englaro i prawa do testamentu biologicznego. To tym pasjonowali się telewizyjni publicyści, to na ten – powiedzmy sobie szczerze – niełatwy, fundamentalny, złożony etycznie temat wypowiadali się i lewicowy prezydent i prawicowy premier. Czasem u nas w Teleekspresie pokazują jako śmieszną ciekawostkę obrazek z włoskiego parlamentu, gdzie znów się pobili. Wolę oglądać jak jeden poseł szturcha drugiego z powodu stosunku do przerywania życia, niż patrzeć na pustą salę w czasie obrad o finansach albo służbie zdrowia. Chciałbym oglądać wielogodzinne debaty na ten temat, zamiast tabloidowych doniesień o byłym pośle w samolocie i byłym premierze w łóżku.
Ekonomicznie jesteśmy jakieś 5 lat za Italią. Cywilizacyjnie jeszcze mniej, więc niebawem i u nas pojawi się jakaś sprawa Eulany (na razie był tylko Janusz Świtaj, ale to zupełnie inny kaliber problemu). Co wtedy? Czy nasze wszystkie pięć władz jest na to przygotowane? Przypuszczam, że wątpię. Dowodem niech będzie to, jak szybko utopiono projekt Gowina (efekt jest taki, że w większości kwestii bioetycznych mamy w Polsce wolną amerykankę). Prawdopodobnie po prostu pijarowcy PO uznali, że grzebanie w in vitro się nie opłaci.
Tak, trzebaby się znów niebawem ruszyć z ziemi wolskiej do włoskiej.

Muza:
Trochę miejscowego hip-popu: NegritaRadio Conga (do posłuchania) (no i koniecznie zobaczenia blond laski z klipu).

sobota, 31 stycznia 2009

Neuropolityka

Wreszcie można ponabijać się z PiSu! Bielan&Kamiński zaserwowali Polakom nową kampanię wizerunkową prezesa. Cóż, nie wiem czy jest trudniejsze zadanie, niż z Jarka Kaczyńskiego zrobić sympatycznego i medialnego gościa. To tak, jakby Ikea próbowała zachwalać klientom krzesła elektryczne. Ale powodzenia, chłopaki. Kurski po pokazaniu szefa z trzema kobietkami, już podobno myśli, co następne. W następnym spocie ma wystąpić z gejem, lesbijką i transwestytą. Za niedługo Kaczyński zacznie pokazywać się w skórze, z kolczykiem w nosie, okaże się, że od lat jest żonaty, a mieszka nie z mamą tylko z kochanką. Konto ma i to na Kajmanach, nie ma prawka bo mu odebrali za szybką jazdę na harleyu, a jego pupilkiem jest nie żaden kotek Alik, tylko aligator.
Mówi się, że sprawa zmiany image Marcinkiewicza, to była taka próba. Ciemny lud kupił i pokochał premiera rozwodnika, znaczy, że jest gotów na eksplozję nowego prezesa Kaczyńskiego. Podobno Tuskowi sztabowcy już rozmyślają nad kontruderzeniem. Donald ma bez pamięci zakochać się w przebranym za kobietę Palikocie.
Ministrowi Sikorskiemu daleko odwagą do swojego... nazwisknika (? no bo nie imiennika) Naczelnego Wodza. Oby nie skończył tak jak on – katastrofą. Terroryści grożą, że za trzy dni zetną polskiego inżyniera, a ten... w trybie pilnym przeprowadza rozmowę telefoniczną ze swoim pakistańskim odpowiednikiem. Nie wiem jak powinien postąpić każdy szef dyplomacji, ale wiem co ja bym zrobił na miejscu Radka i jego szefa premiera. Wysłałbym raz, dwa chłopaków z Gromu, albo Formozy. Czemu rząd nawet tego nie spróbuje? Bo, przecież: ojej, nie zrobiliśmy badań opinii, czy naród dobrze to odbierze.
Muszę się zapytać specjalistów neurologów, czy dałoby się wyciąć z mózgu Kaczyńskiego fragmenty odpowiedzialne za pracowitość, wizjonerstwo i odpowiedzialność (najpierw trzeba by je znaleźć w gąszczu tkanek spiskowo-nienawistnych) i wszczepić je Tuskowi, zastępując lenistwo i konformizm. Widziałem ostatnio coś podobnego w dr House...

Póki co, biorę przykład z Tuska i uciekam szusować tutaj. Arrivederci!

Muza:
Znów coverowo, ale w wersji live:

  • Tori Amos śpiewa The Police – Wrapped around your finger (posłuchaj) lirycznie nostalgicznie, a Franz Ferdinand post punkowo – nie wiem czyje What you waiting for (posłuchaj) (ściągnij), to lepsze niż ich nowa płyta.

wtorek, 20 stycznia 2009

Życzę 100 procent Platformie!

Polityka w odróżnieniu na przykład od matematyki, chemii lub fizyki jądrowej ma to do siebie, że każdy może się pobawić w eksperta. Szczególnie łatwo jest rzucać przepowiednie, bo kto za rok je sprawdzi. Ale jeśli nie robi się tego pod pozorem naukowości (najlepiej finansowanej za kasę z Unii), albo tonem wszechwiedzącego wyjadacza w TVN 24, fajnie czasem posnuć sobie amatorsko political fiction. Dlatego dzisiaj wróżby na przyszły polityczny rok.
Pierwszym potencjalnym punktem zwrotnym będą eurowybory w czerwcu. Zostało jeszcze 5 miesięcy, więc PO zaliczy co najmniej 2-3 większe wpadki. Co to będzie? Nie wiem, może kolejny urlop albo podróż życia Tuska, następny ustawiony przez Klicha lub ludowców konkurs, druga porażka Drzewieckiego z PZPN, a może zator w wydawaniu funduszy strukturalnych? Jedno wiem i tu nie trzeba być jasnowidzem: PO będzie szło lekko w dół. PiSowi natomiast do czerwca będzie rosnąć – w końcu skończyli bojkot ITI. Chyba, że Kaczory znów chlapną coś na miarę małych dziewczynek na gestapo. Lewica, ku mojej nieskrywanej radości jeszcze bardziej się podzieli (może dojdzie do tego, że każdy z ich posłów będzie z innej partii?). Jak będzie zatem w eurowyborach? Cóż, wygra oczywiście PO, ale mając ledwie 40%. Drugi PiS z poparciem 30%. Potem długo, długo nic, a nad kreską jeszcze oczywiście niedoszacowani w sondażach (ludzie się wstydzą?) ludowcy – 10%, nowopowstała Polska XXI z rakietą wyborczą w postaci Rokity – 6% i któraś z partyjek lewicowych (stawiam, że najwyżej będzie ta w której będzie akurat Rysio Kalisz) – 7%.
Czy te wybory dużo zmienią? Nie, chyba, że miłościwie nam panujący dojdą do wniosku, żeby razem z nimi odbębnić przyspieszone wybory parlamentarne. Taka ucieczka do przodu dałaby PO szansę zdobycia większości, która pozwoliłaby Tuskowcom gwizdać na weto Małego Kaczora. Z drugiej strony, każde wybory to ryzyko – nigdy nie wiadomo kto ma na kogo jakie haki (nadal nic nie wiemy o drugim dziadku Donalda). Wybory teraz są raczej mało prawdopodobne, prędzej za rok, żeby premier mógł od mocnego uderzenia zacząć swoją prawdziwą kampanię – prezydencką. Eurowybory mają natomiast szansę po pierwsze wreszcie pogrzebać całkowicie postkomunę i post-Unię Demokratyczną (dopiero na ich gruzach Sierakowski może budować eurolewicę, a Piskorski socjaldemokrację – już się tego obawiam). Po drugie, do mainstreamu ma szansę wejść też projekt polityczny Rokity-Dudkiewicza-Ujazdowskiego. Utrwalaczom III RP (a konkretnie ustawie o finansowaniu partii z budżetu) zawdzięczamy to, że nasza scena polityczna wreszcie się porządkuje i coraz bliżej nam do systemu dwupartyjnego. Z jednej strony to dobrze, bo taki mechanizm wyrzuca skrajnych populistów (więc premierów Lepperów już nie będzie, najwyżej Kononowicze – gwiazdy internetu). Z drugiej źle, bo trudno przełamać duopol największych partii, trudno nawet przekroczyć próg załapania się na dotację (3%). Trochę tak jak przy lądowaniu wahadłowca, rzadko i na krótko otwiera się korytarz przez który można dostać się na Ziemię. Każde wybory są takim tunelem powietrznym, a w przypadku nowej partii opartej na gwiazdach – znanych twarzach, wybory europejskie, stawiające na osobowości, są korytarzem najszerszym. No, może nie licząc elekcji prezydenta, ale to czeka nas na szczęście dopiero za półtora roku.
W tym roku odbędą się jeszcze wybory samorządowe. Niespodzianek nie będzie, może wreszcie władzę oddadzą ostatnie niedobitki czerwonych – np. Pan Majchrowski. W miastach swoje szańce ugruntują PO (na zachodzie, północy, w największych metropoliach) i PiS (wschód, południe, mniejsze miasta). W terenie jak zwykle plony zgarnie PSL.
Do początku kampanii prezydenckiej wiosną 2010 roku czeka nas zatem umiarkowanie spokojny czas. Rząd nadal nic nie będzie robił, ale dzięki temu mało popsuje. PiS nadal będzie wypominał rządowi brak radykalizmu, ale gęby Gosiewskiego, Suskiego i Karskiego będą jakoś tak mało przekonujące dla społeczeństwa. Prezydent ciągle będzie robił różne wygibasy, żeby ocieplić wizerunek (jakbym miał coś podpowiedzieć spin doktorom to: użyć bardziej Pierwszej Damy! U Kwacha podziałało, a gdzie tam Joli do Marii). Reszta będzie się przepychać, wiercić, ale zniknie w tle.
No chyba, że w tak zwanym między czasie zdarzy się jakieś trzęsienie ziemi na miarę sprawy Rywina. Co mogłoby się stać? Mogłoby na przykład euro przekroczyć 5 złotych, a frank szwajcarski 3,50 PLN co mimo, że dla naszych producentów korzystne, byłoby nie do wytrzymania dla portfeli tych, co mają kredyty walutowe. Zagraniczne koncerny mogłyby zacząć obficie zamykać fabryki w Polsce. Zachowawczość władzy jest dobra w okresie prosperity, ale w obliczu kryzysu ludzie żądają aktywności. Wiem, to straszne, ale mogą przestać kochać rząd spokoju i miłości!
Jest też kilka innych potencjalnych beczek prochu. Jedną z naszych krajowych może być sprawa Olewników. Niewyjaśnionych morderstw ludzie mają już dosyć. Jeśli powstałaby komisja śledcza, mogłaby przyspieszyć powrót PiSu, bo akurat w sprawie tej zbrodni naprawdę istniał i nadal trwa jakichś układ.
Impuls do wybuchu może przyjść też z zewnątrz. Na świecie może dojść w 2009 roku do kilku kryzysów. Wojna w Palestynie się nie skończyła, tylko na moment przygasła. Co będzie jak reszta świata arabskiego się do niej dołączy? Rosja w obliczu katastrofy gospodarczej jest gotowa na wiele ostrych posunięć. A jeśli kryzys gazowy był tylko testem na ile Unia i USA są gotowe ginąć za niepodległą Ukrainę? Do przesilenia może dojść w Korei Płn. i na Kubie, pytanie tylko czy chorych (a może już martwych) przywódców zastąpi demokracja, czy raczej gorsi dyktatorzy. Nie wiadomo też jak świat zareaguje na początek rządów Obamy i jak nowy demokratyczny prezydent zareaguje na świat. To wszystko może wpłynąć na nastroje w Polsce.
Wszystko się może zdarzyć odkrywczo stwierdza autorka jednego z popowych przebojów. Jedno jest pewne: każdy kryzys to problem Platformy, każdy przejaw uspokojenia sytuacji to dla nich punkty. Pozostaje tylko życzyć drużynie Tuska 100% poparcia w grudniu, ale – broń Boże! – nie z sympatii, tylko dlatego że będzie to oznaczać wyjątkowo szczęśliwy 2009 rok!


Muza:
Znowu Republikańsko i to bardzo. Podwójnie:
RepublikaRepublika marzeń (posłuchaj) (ściągnij)
RepublikaReinkarnacje (posłuchaj) (ściągnij)