Ś.p. minister Religa, jako optymista z pewnością doceniłby taki pozytywny efekt smutnego faktu swego odejścia: będzie można właśnie Jego imieniem nazwać pewną gdańską podstawówkę i zgasić spór, czy Brzechwa wielkim poetą był, czy świnią...
Moim pierwszym skojarzeniem związanym z osobą najwybitniejszego polskiego chirurga jest to zdjęcie z National Geographic (uznane zresztą w 1987 za zdjęcie roku). Okazuje się, że nie tylko na mnie zrobiło takie wrażenie, przywołali je też ostatnio Tomasz Lis i Mariusz Ziomecki (Czy to znaczy, że będę miał kiedyś show w TV, albo będę szefował tabloidowi?) Ten obraz genialnie pokazuje wielkość postaci Religi, który w czasach najgorszego kryzysu za dyktatury Jaruzelskiego, bez dostępu do supersprzętu i milionów z unijnej kasy, tak po prostu przeszczepia w PRLu serca. To dlatego, żeby mógł robić te cuda poszedł nawet na małą kolaborację z rządem komunistów (której się zresztą nigdy potem nie wypierał). To dlatego potem poszedł w politykę (bo przecież nie dla profitów i zabawy).
Spuszczając zasłonę milczenia na kolejny intelektualny odlot Palikota, który posłużył się przykładem Religi do uzasadnienia swojego nowego pomysłu na lans (czyli eutanazji), warto przytoczyć zdania o politykach z ostatniego wywiadu profesora. To on w 2005 roku rezygnując z kandydowania na prezydenta poparł Tuska przeciw Kaczyńskiemu. Współtworzył program Platformy, więc zna ją od podszewki. Będąc już w PiSie nie zostawiał też wątpliwości co do tego, że wielu poglądów prezesa K. nie akceptuje (np. w sprawie Traktatu). Dlatego trudno zbywać teraz poważne wyznania Religi jako słowa pisowskiego aparatczyka. Mnie w każdym razie szokują: Dziś wiem, że Tusk nie nadaje się na prezydenta i nie chciałbym, aby nim kiedykolwiek został. Jak zauważył publicysta Dziennika: Religa nie musiał udawać. Może właśnie na tym polegał Jego fenomen, że mimo romansu z polityką pozostał szczery i nie przestał traktować władzy jako narzędzia do poprawiania świata. Tylko narzędzia, a nie celu samego w sobie. I może właśnie dlatego tak go raził styl rządzenia naszego Donaldinho?
Moim pierwszym skojarzeniem związanym z osobą najwybitniejszego polskiego chirurga jest to zdjęcie z National Geographic (uznane zresztą w 1987 za zdjęcie roku). Okazuje się, że nie tylko na mnie zrobiło takie wrażenie, przywołali je też ostatnio Tomasz Lis i Mariusz Ziomecki (Czy to znaczy, że będę miał kiedyś show w TV, albo będę szefował tabloidowi?) Ten obraz genialnie pokazuje wielkość postaci Religi, który w czasach najgorszego kryzysu za dyktatury Jaruzelskiego, bez dostępu do supersprzętu i milionów z unijnej kasy, tak po prostu przeszczepia w PRLu serca. To dlatego, żeby mógł robić te cuda poszedł nawet na małą kolaborację z rządem komunistów (której się zresztą nigdy potem nie wypierał). To dlatego potem poszedł w politykę (bo przecież nie dla profitów i zabawy).
Spuszczając zasłonę milczenia na kolejny intelektualny odlot Palikota, który posłużył się przykładem Religi do uzasadnienia swojego nowego pomysłu na lans (czyli eutanazji), warto przytoczyć zdania o politykach z ostatniego wywiadu profesora. To on w 2005 roku rezygnując z kandydowania na prezydenta poparł Tuska przeciw Kaczyńskiemu. Współtworzył program Platformy, więc zna ją od podszewki. Będąc już w PiSie nie zostawiał też wątpliwości co do tego, że wielu poglądów prezesa K. nie akceptuje (np. w sprawie Traktatu). Dlatego trudno zbywać teraz poważne wyznania Religi jako słowa pisowskiego aparatczyka. Mnie w każdym razie szokują: Dziś wiem, że Tusk nie nadaje się na prezydenta i nie chciałbym, aby nim kiedykolwiek został. Jak zauważył publicysta Dziennika: Religa nie musiał udawać. Może właśnie na tym polegał Jego fenomen, że mimo romansu z polityką pozostał szczery i nie przestał traktować władzy jako narzędzia do poprawiania świata. Tylko narzędzia, a nie celu samego w sobie. I może właśnie dlatego tak go raził styl rządzenia naszego Donaldinho?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz