Znowu. I na kogo tu głosować? A głosować trzeba. Miało być łatwiej, dwupartyjniej, spolaryzowaniej, a tu wszystko jeszcze bardziej się pomieszało. Oczywiście z góry odcedzam populistów od Ganleya i od Leppera, utopijnych upeerowców i świętych Marków Jurków. Gdy kto ma poglądy po lewy rence (jak to mawia Sidorowski w Rejsie), to też ma niezłą zagwostkę, bo lewicy u nas nima. Są tylko postkomuchy. Mają hasło: pełnia praw seksualnych i reprodukcyjnych dla kobiet. O co chodzi?! Czy w Polsce jest reglamentacja orgazmów, albo ciąże na kartki?). Na lewicy jest jeszcze tylko front obrony agentów i generałów (w skrócie Demokraci) - też marny materiał na europosłowanie. Może zatem przynieść szczęście zielonej koniczynce? W życiu! Chłopstwo nasze (i babstwo) to najbardziej szkodliwa organizacja III RP - tak napisał o nich Kazik. Przesadził, ale niewiele. Wystarczy, że obsadzają stołki w Polsce.
No nie chce być inaczej! W Polsce mamy dwie partie. Wreszcie i niestety. Bo co ma począć hipotetyczny centroprawicowiec (liberalny konserwatysta i chrześcijański liberał), któremu nowa Polska wiecznie uśmiechniętej buźki, troszkę nie pasi, tak samo jak ta poprzednia - zawsze skrzywionych kaczek? To wybory europejskie, a w PE rządzą frakcje. Pokazując Tuskowi figę (za stocznie, kryzys, odpuszczenie naszych spraw w Unii) i głosując na PiS, wspiera antysolidarne i eurosceptyczne stronnictwo torysów. Jeśli chce wzmocnić najbliższą mu Partię Ludową, musi oddać głos na PO. Ale przeca w tej dobrej EPL są wszak też rewanżyści z CSU i paradoksalnie to socjaliści z SPD potępiając fanów Frau Steinbach są najbardziej propolscy. Tyle, że z czerwonymi nic po za tym go nie łączy! I koło się zamyka.
Jedyne rozwiązanie to -jak trafnie zauważa Staniszkis i Motyl- poprzeć konkretnych ludzi. Z PO, z PiSu - to drugorządne. Nie liderów przywiezionych w teczkach przez Tuska, czy Kaczyńskiego. W ten sposób pokażę żółtą kartkę, a nie zmarnuję głosu. Tak to sobie tłumaczę... I ciszy wyborczej nie łamię.
No nie chce być inaczej! W Polsce mamy dwie partie. Wreszcie i niestety. Bo co ma począć hipotetyczny centroprawicowiec (liberalny konserwatysta i chrześcijański liberał), któremu nowa Polska wiecznie uśmiechniętej buźki, troszkę nie pasi, tak samo jak ta poprzednia - zawsze skrzywionych kaczek? To wybory europejskie, a w PE rządzą frakcje. Pokazując Tuskowi figę (za stocznie, kryzys, odpuszczenie naszych spraw w Unii) i głosując na PiS, wspiera antysolidarne i eurosceptyczne stronnictwo torysów. Jeśli chce wzmocnić najbliższą mu Partię Ludową, musi oddać głos na PO. Ale przeca w tej dobrej EPL są wszak też rewanżyści z CSU i paradoksalnie to socjaliści z SPD potępiając fanów Frau Steinbach są najbardziej propolscy. Tyle, że z czerwonymi nic po za tym go nie łączy! I koło się zamyka.
Jedyne rozwiązanie to -jak trafnie zauważa Staniszkis i Motyl- poprzeć konkretnych ludzi. Z PO, z PiSu - to drugorządne. Nie liderów przywiezionych w teczkach przez Tuska, czy Kaczyńskiego. W ten sposób pokażę żółtą kartkę, a nie zmarnuję głosu. Tak to sobie tłumaczę... I ciszy wyborczej nie łamię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz