Choć pan Frasyniuk w TVN24 apelował słusznie, żeby w rocznicę stanu wojennego mniej mówić o Jaruzelskim (a jeszcze w lutym chciał stawiać generałowi pomniki), to warto jednak poświęcić mu kilka zdań. Krótko i merytorycznie (czyli będzie nudno - przyp. red.). Ostatnie niusy medialno-historyczne są do tego wystarczającym pretekstem.
Dr Dudek ogłosił obszerne fragmenty notatek adiutanta marszałka Kulikowa, który był szefem wszystkich szefów w Układzie Warszawskim. Potwierdzają one to, co wcześniej ustalił autor filmu o Kuklińskim: Jaruzelski w rozmowach z władcami Kremla prosił, a właściwie błagał o interwencję wojskową. Paradoksem jest to, że Ślepowronowi jego radzieccy towarzysze pomóc nie chcieli: w 1981 roku mieli dość problemów z Afganistanem i polityką Reagana. Notatniki generała Anoszkina są w opinii historyków twardym dowodem obalającym to co Jaruzelski broniąc się wmawiał od lat: obroniłem Polskę przed Sowietami. Tym bardziej, że potwierdzonym przez stenogramy i inne dokumenty wydobyte z archiwów niemieckich, rosyjskich i węgierskich - bo polskie zostały przezornie zniszczone przez... zgadnijcie kogo. Na razie znamy fragmenty zeszytów Anoszkina, ale niebawem udostępniona zostanie ich pełna treść, która ma nie pozostawić złudzeń (informacja za twitterem Eryka Mistewicza - w mediach tego jeszcze nie ma).
Z kolei w Superwizjerze TVN pokazał niedawno reportaż odsłaniający kulisy szkolenia na terenie PRL młodych terrorystów RAF (potomkowie Baader-Meinhof). Dziennikarze ustalili, że na Mazurach niemieccy terroryści uczyli się swego fachu, a opiekę zapewniały polskie służby. Ciekawe. Na tyle, żeby wywołało w Niemczech burzliwą dyskusję. U nas cisza.
Miało być merytorycznie, zatem więzłowata konkluzja: nie jestem karnistą, ale art. 122 Kodeksu Karnego z 1969 roku (obowiązywał kiedy Jaruzelski błagał o pomoc ZSRR) za zdradę przewiduje więzienie od 10 lat, albo karę śmierci. Zarówno to, jak i ukrywanie terrorystów, w którym kierownictwo PRL (w tym tow. Wojciech) musiało maczać paluchy, można uznać za zbrodnię komunistyczną, która nie ulega, albo jeszcze nie uległa przedawnieniu (do 2020 roku). To, że czerwony generał jest stary nie ma tu żadnego znaczenia. Ile nosi dioptrii w okularach też. Sąd ma co osądzić. Tylko szybko, bo im ucieknie dalej niż Polański ze Szwajcarii. Z piekła nie ma ekstradycji.
Z kolei w Superwizjerze TVN pokazał niedawno reportaż odsłaniający kulisy szkolenia na terenie PRL młodych terrorystów RAF (potomkowie Baader-Meinhof). Dziennikarze ustalili, że na Mazurach niemieccy terroryści uczyli się swego fachu, a opiekę zapewniały polskie służby. Ciekawe. Na tyle, żeby wywołało w Niemczech burzliwą dyskusję. U nas cisza.
Miało być merytorycznie, zatem więzłowata konkluzja: nie jestem karnistą, ale art. 122 Kodeksu Karnego z 1969 roku (obowiązywał kiedy Jaruzelski błagał o pomoc ZSRR) za zdradę przewiduje więzienie od 10 lat, albo karę śmierci. Zarówno to, jak i ukrywanie terrorystów, w którym kierownictwo PRL (w tym tow. Wojciech) musiało maczać paluchy, można uznać za zbrodnię komunistyczną, która nie ulega, albo jeszcze nie uległa przedawnieniu (do 2020 roku). To, że czerwony generał jest stary nie ma tu żadnego znaczenia. Ile nosi dioptrii w okularach też. Sąd ma co osądzić. Tylko szybko, bo im ucieknie dalej niż Polański ze Szwajcarii. Z piekła nie ma ekstradycji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz