To the future or to the past, to a time when thought is free, when men are different from one another and do not live alone — to a time when truth exists and what is done cannot be undone. From the age of uniformity, from the age of solitude, from the age of Big Brother, from the age of doublethink — greetings!
(G. Orwell, 1984)

wtorek, 23 grudnia 2008

Życzenia i Prezenty

And so this is Christmas... jak śpiewał John Lennon w najdurniejszej świątecznej pop-kolędzie. Ludzie sobie życzą i dają prezenty.

Platforma Obywatelska sięga 60%. Jest to tym bardziej zdumiewające, że partia rządząca szybuje w górę teraz, gdy pierwszy raz od lat Polska – tygrys Europy, zaczyna się zwijać gospodarczo (uwaga: mimo gigantycznej kasy płynącej od dobrej cioci Brukseli). O Tusku natomiast mówią, że gbur i leń. Kto, że niby Kaczyńscy? Nie, dziennikarze "The Economist". Co, że nikt o tym w Polsce nie podał? Ani Onet, ani TVN, ani Wyborcza? Niemożliwe...

Pewien Poseł PiSu życzy złośliwie PO jeszcze większej akceptacji w społeczeństwie. Można ostrzec drużynę Donalda: tylko, żeby nie przesadzić. Historia zna takie przypadki, np. ten gościu z filmu Barei Poszukiwany, Poszukiwana – niby chciał, żeby było jak najwięcej cukru w cukrze, a koniec końców okazało się, że po prostu nielegalnie pędził bimber w łazience.

Prezydent na trzecią rocznicę rozpoczęcia kadencji sięga dna, odwracają się od niego wszyscy, nawet naczelni Dziennika. Prezydentowi politolodzy radzą (jak zawsze życzliwie) sympatyczności i twardości, wyrazistości i łagodności. Wyborcza w duchu świątecznym uruchomiła nawet specjalny serwis internetowy, żeby każdy mógł własnoręcznie dowalić Kaczorowi ciętym tekstem (nazwali to: "Czego chcesz życzyć Kaczyńskiemu?"). Jak zauważa były poseł PO, do bon tonu należy bowiem żartować sobie z prezydenta i wylewać na niego pomyje – pamiętajcie o tym koniecznie, tym bardziej, że zbliża się czas zabaw towarzyskich i bali. Przygotujcie się, żeby mieć zawsze w zanadrzu historyjkę o kompromitacji gruzińskiej, albo anegdotkę o Irasiadzie. Śmiechu będzie co nie miara. Jeszcze raz, żeby sobie Szanowni Czytelnicy ugruntowali, idąc na bal pamiętamy o: 1. czystych butach, 2. żarciku o głupim Kaczorze.

Święta to nie tylko życzenia, ale też prezenty. Zwykle otrzymujemy je od biskupa Mikołaja lub innych dziwnych postaci. Premier Tusk na pewno prezent dostanie od Gwiazdora. Prezydent Kaczyński niewątpliwie od Mroza, Dziadka Mroza (a właściwie Dziada). Podarki dajemy też sobie nawzajem. W tym roku Adam Michnik ofiarował Rodakom wywiad z autorytetem (oczywiście pełen krytyki wszystkich których nie lubi). Trener Beenhakker pod choinką znajdzie wypowiedzenie. Poseł Karski powinien w ozdobny papier opakować meleksa. Zarząd TVP dostał natomiast w prezencie... zarząd zastępczy. Chyba po to, żeby się biedaki nie przepracowywały. To miło ze strony Rady Nadzorczej. Na pewno trzydziestoletni faszysta do spółki z dawnym dziennikarzem Trybuny, dadzą radę!

Ciężko pracujący, a słabo zarabiający dostali od rządu w prezencie (pewno za te 60% poparcia) po kieszeni. Zabrali im prawo do wcześniejszych emerytur. Dlatego niebawem zaroi się od sześćdziesięciokilkuletnich maszynistów, ratowników, kierowców ciężarówek, nauczycieli wuefu. W odbieraniu praw nabytych byłym esbekom Platforma nie była już taka odważna, ale dobre i to, że obcięli im dodatki.

Niezawodny Palikot robi w Sejmie zrzutę na Ziobrę i proponuje wykup jego mieszkania, żeby zrobić tam muzeum IV RP. Jestem za, a Palikot powinien stać się tam czołowym eksponatem w sali Oszołomy. Świetny dziennikarz śledczy Jachowicz podsuwa całkiem serio inny pomysł uporania się Ziobry z absurdalnym wyrokiem sądu. To może być test dla mediów. Czy na to pójdą? To byłby dobry świąteczny prezent. No ale, pójść na rękę temu chodzącemu wcieleniu zła? Teraz to już nawet na TVPis Ziobro liczyć nie może, ani na swojego kotecka, yyy sorry, Kotecką.

Wesołych!


Muza:

Od siedmiu lat nie ma Obywatela G.C. dlatego na tę rocznicę – Tak... Tak... To ja(posłuchaj) (ściągnij). Dobra muzyka (ostre akordy w tle – na fortepianie Ciechowski). Genialne słowa – jedna z nielicznych piosenek, w których chodzi o coś więcej niż orła cień, sęp miłości albo anioła głos. Jeden z niewielu tekstów, który mimo, że jest po polsku, nie brzmi śmiesznie. Świetny rytm, rym i melodyjność słów, a to wymagało wielkiego kunsztu – polszczyzna nie jest tak śpiewna jak angielski.

niedziela, 7 grudnia 2008

Krakowska premiera Tuska

Tusk na UJ

Sympatyczny, spontaniczny, otwarty, dowcipny, bezpośredni, zwykły, może nawet lekko zawstydzony i nieśmiały, bo żarty wygłasza cichym głosem i patrząc w ziemię (z obawy, że będą nieśmieszne). To pierwsze wrażenie z początku spotkania premiera Tuska z krakowskimi żakami. Po 10 minutach facet miał w kieszeni niemal całą widownię. Można by obdarować tymi wszystkimi cechami kilku polityków i każdy przodowałby w rankingach popularności. Mało tego, Tusk sprawia wrażenie jakby nie były to wyuczone na wielodniowych kursach piaru zalety, tylko naturalny, wrodzony charakter i styl bycia. Medialność najwyższej próby. Nic więc dziwnego, że rodacy właśnie z premierem najchętniej zjedliby karpia, obalili piwko pod sklepem i podzielili się w łóżku żoną. 3/4 Polaków uważa go za polityka prawie idealnego (obszerne omówienie ankiety CBOSu). Jednak coś w tym obrazie zaczęło się psuć mniej więcej po dwóch, trzech odpowiedziach na pytania studentów. W pewnej chwili do słuchaczy mogło, powinno, do niektórych z pewnością dotarło to, że premier nie ma za wiele do powiedzenia... Owszem, ogólne deklaracje: "jestem za zniżkami na biletach studenckich", "jestem za podatkiem liniowym", "jestem za refundacją in vitro", "jestem przeciw agresji i schamieniu polskiej polityki" – wyśpiewywał na zawołanie, przyozdabiając je ciągłymi żarcikami na temat potwora Kaczyńskiego, aforyzmami godnymi Leszka Millera ("twardość to bardzo pożądana cecha w pewnych sytuacjach") albo trochę mniej eleganckimi chlapnięciami ("Kiedy ostatnio obejrzałem zachowanie kibiców Wisły i Cracovii to pomyślałem, że na Wiejskiej nie jest jeszcze tak źle"). Treści żadnej, no bo: zniżki na bilety tak, ale tylko jeśli minister finansów nie będzie miał nic przeciwko; podatku liniowego nie będzie, bo nasz koalicjant nie chce; zmiana zasad dotyczących stypendiów studenckich będzie, ale jaka i kiedy to nie wie, bo się na tym nie zna; Palikot, Niesioł i Komorowski może i są nieeleganccy, ale przecież jak można inaczej reagować na potworów Kaczyńskich – ci to dopiero są chamy. Premier się boi mieć poglądy i wyrazistość, bo gdyby się określił, przestałby się podobać wszystkim. A to klucz do jego sukcesu i rządów PO. Nie będzie rewolucji, nie będzie ważnych reform, nie będzie twardości (którą premier tak lubi) wobec zapędów Rosji, nie będzie dekomunizacji. Będą boiska Orliki, platformerskie media publiczne (Trójka pewnie bez Skowrońskiego), schetynówki i pomostówki. I to jeszcze przez co najmniej dwa lata, bo Donald musi dociągnąć do wyborów prezydenckich. Wtedy wreszcie będzie mógł odpocząć, naród – odetchnąć i pokochać Słoneczko Polski, a nowy premier... wziąć się do roboty.

Jeden z wielu

25 lat od przyznania Nobla Wałęsie. Lechu przyjmuje hołdy z całego świata. Jeszcze 2 lata temu byłbym pierwszym, który podążyłby na kolanach do Gdańska. Zamiast tego oglądam to wszystko lekko zmieszany (bo wcześniej wstrząśnięty lekturą książki IPN-u o Bolku). Wałęsa jest legendą i kropka. Ale doszło drugie zdanie: Wałęsa współpracował z SB, donosił na kolegów, brał pieniądze, wykradł swoje esbeckie papiery. Oczywiście, to jest zdanie podrzędne, ale jest. Wymazać je może tylko sam Lechu mówiąc wreszcie prawdę. No bo przecież jego późniejsze zasługi są nieporównanie ważniejsze.
Choć zapewne wzruszających momentów nie brakowało i większość gości składała w istocie hołd Solidarności, ale te obchody to też absurd przemożnego kodu współczesnej polskiej polityki (jak w ciekawym tekście pisze Krasowski) pokazany w soczewce: minister spraw zagranicznych, który w latach 90. wojował z Wałęsą popierając obóz Macierewicza i Olszewskiego, wściekle atakuje szefa rządu w którym był ministrem jeszcze 2 lata temu, nazywając go karłem moralnym. A na sali w gdańskiej hali Oliwii, gdzie w '80 roku odbył się historyczny zjazd Solidarności (Solidarności Wałęsy, Gwiazdy, Walentynowicz, Kuronia, Kaczyńskich i Michnika), rozwalony w fotelu siedzi czerwony poseł Kalisz i głośno klapie brawo za dowalenie Tym karłom...
Wałęsa od dawna powtarza już, że to on obalił komunizm (pozostali bojownicy mu tylko nie przeszkadzali), dzięki swojej odwadze, przenikliwości, inteligencji i sprytowi. Żąda dla siebie pomnika za życia, zakazuje trudnych pytań. Wmawiam sobie, że jest dwóch Wałęsów. Jest ten obecny, jeżdżący po świecie i opowiadający bzdury o "trzeciej drodze" i "wieku intelektu" i jest ten, którego znam z opowiadań, filmów, książek, wreszcie z własnej pamięci lat 90. Ten nieugięty w internowaniu, któremu U2 zadedykowało tę piosenkę. Ten, który w Oslo mówił (a raczej został odczytany): Przyjmuję tę nagrodę z całym szacunkiem dla jej rangi i zarazem z poczuciem, że wyróżnia ona nie mnie osobiście, lecz jest nagrodą dla "Solidarności", dla ludzi i spraw, o które walczyliśmy i walczymy w duchu pokoju i sprawiedliwości... mam poczucie, iż nagroda przyznana mi została jako jednemu z wielu.


muza:

Polecił Metz, polecam ja: LadyhawkeMagic (posłuchaj), My Delirium (posłuchaj). Ech, gdyby cały pop był taki, świat byłby piękny.

niedziela, 30 listopada 2008

Poczet oszołomów

Ale o so choci?
Niedawno wyczytałem, że słowo oszołomiony i pochodzący od niego oszołom wywodzą się od starosłowiańskiego słowa szołom, czyli hełm. Oszołom to po prostu dosłownie zakuty łeb. Zakutych łbów ci u nas dostatek. Oto subiektywna i niepełna lista oszołomów III RP:

Leszek Bubel

Autor słynnej prawie jak Protokoły mędrców Syjonu gazetki Poznaj Żyda. Aż dziw bierze, że z takim nazwiskiem nie wygrał w Polsce wyborów prezydenckich. Chociaż klip wyborczy miał przedni. Na ironię zakrawa fakt, że ten wytrwały tropiciel spisków izraelskich figuruje na większości list Żydów u innych oszołomów. Podobno jego działalność to prowokacja, która ma... skompromitować ideę antysemityzmu.

Wojciech Cejrowski

Teraz na fali, ma nawet własny program w TVN Style, gdzie uczy jak jeść bezę (studio odziedziczył pewnie po Kwaśniewskiej). A ja pamiętam jak jeszcze za czasów mojej podstawówki jako twórca WC Kwadransa był wyklętym uosobieniem Ciemnogrodu (i jako wyklęty wróg czerwonej zarazy budził mą sympatię). Kazik śpiewał o nim: Nie prawica, nie liberał, nawet żaden faszysta. Kowboj cza-cza to normalny komunista! Teraz, jak Tytus - został uczłowieczony. Robi kapitalne filmy podróżnicze i pracuje w Trójce - i niech już się tego trzyma. Choć czasem warto zobaczyć jak beszta różnych idiotów. Dowód, że można się odoszołomić (to podobno zawdzięcza kobiecie).

Maciej Giertych

Dendrolog; przyblakła gwiazda narodowców. Obecnie bardziej znany w Brukseli niż w Polsce ze swoich ekscesów. Uważa, że teoria ewolucji to międzynarodowy spisek.

Artur Górski

Poseł PiS, który mimo że prezydent-elekt USA nie wie nawet o jego istnieniu, znieważył Baracka Obamę okrutnie nazywając go czarnym mesjaszem nowej lewicy i kumplem terrorysty. Ale nie za to tu trafił, tylko za karierę medialną jako naczelny Naszego Dziennika, a przede wszystkim za 16 letnie prezesowanie Klubowi Zachowawczo-Monarchistycznemu. Poseł Górski wyznaje ideę monarchizmu jako antytezę kompletną otaczającego nas świata demoliberalnego (cytat za manifestem KZ-M). Nie żąda natomiast wprowadzenia w Polsce monarchii, dlatego w oszołomstwie daleko mu np. do Jego Królewskiej Wysokości Leszka Antoniego Wielkiego Księcia Wierzchowskiego, albo Marka Świętopełka Światopełka-Zawadzkiego. Wróć, raz żądał – jako inicjator słynnej intronizacji Jezusa Chrystusa na Króla Polski.

Jan T. Gross

Takie lustrzane odbicie Jerzego R. Nowaka. W imię równowagi na świecie, te dwa oszołomy muszą istnieć. Jak Jin i Jang. On z kolei tropi wrodzony polski antysemityzm i m.in. dzięki temu zagraniczna prasa wciąż pisze o polskich obozach koncentracyjnych. Podobno jest chętnie czytany na Zachodzie. Ale kto to sprawdzi?

Andrzej i Joanna Gwiazdowie, Anna Walentynowicz i Krzysztof Wyszkowski

A mogło być zupełnie inaczej. Mało kto wie, ale plotki o Bolku były już w tuż po Sierpniu'80. Mało kto wie, ale wielu opozycjonistów już wtedy widziało niebezpieczny błysk pychy w oczach wąsatego elektryka. Kuroń na przykład chciał obalić Wałęsę i zastąpić go bardziej przewidywalnym i wykształconym Andrzejem Gwiazdą. SB miała nawet plan przywrócenia władzy w związku Wałęsie (myśleli, że będzie im z nim łatwiej). Wyszło tak jak wyszło, dlatego Nobla odebrała Danusia, a nie Pani Gwiazdowa, a o Walentynowicz i Wyszkowskim, zamiast na lekcjach historii mówi się przy okazji ubolewania nad zgorzknieniem, złamanymi życiorysami i zazdrością. Nic więc dziwnego, musieli stać się męczennikami i ofiarami wiecznego spisku agentów. Widok Wałęsy i Wyszkowskiego po przeciwnych stronach sali sądowej to jeden z najbardziej ponurych widoków III RP.

Gabriel Janowski

Spokój!!! Jak ja mówię to wszyscy słuchają!. Do dziś nikt nie przebił jego zachowania w Sejmie, choć wielu próbowało. On sam też, ale okupacja mównicy to już nie to samo. No ale przynajmniej Janowski może się chwalić, że go w polskim parlamencie noszono na rękach.

Jarosław i Lech Kaczyńscy

To oni obalili komunę. To oczywista oczywistość, no bo przecież wszyscy [inni to ZOMO], agenci albo lobby prorosyjskie. Co ciekawe Jarek jest dużo większym oszołomem niż Lech, a żona Lecha to już w ogóle normalna jest (Wyrazy współczucia dla Pani Marii). Nie wiadomo jak kot Jarosława. Kaczyńscy jako pierwsi w III RP dorobili się łatki oszołomów. Kiedy pokłócili się z Wałęsą i przeszli do antybelwederskiej opozycji, takim mianem ochrzcił ich prezydent, jego dwór i media. Co by nie mówić, palenie kukły Bolka to jednak oszołomstwo. Na swoje usprawiedliwienie mają to, że każdemu by odwaliło, gdyby śledzili go esbecy w służbie komunistów, a potem esbecy w służbie III RP. Z Kaczorami jest dokładnie tak jak w powiedzeniu Jarka: Nic co białe nie jest do końca białe, a co czarne nie jest całkiem czarne, więc: spieprzać, dziady!

Janusz Korwin-Mikke

Oryginał, dobry brydżysta, nazywa się jedynym prawdziwym liberałem, ale poglądy jakie wyznaje to w istocie liberalizm z gatunku jaskiniowego, prawie anarchizm. Wróg dupokracji (tak nazywa ten ustrój) i państwa. Jeśli dla liberałów państwo to stróż nocny, to dla Korwina państwo to pijany i zaćpany cieć. Nieszkodliwy wariat, choć czasem mówi sensownie – jest np. autorem wniosku o ujawnienie agentów w 1992 roku.

Waldemar Kuczyński

Na swojej stronie WWW chwali się przede wszystkim tym, że działał. Działał w PZPR, w opozycji, w Solidarności, na emigracji, w rządzie, wszędzie. Teraz nie działa (znów się zepsułeś i wiem co zrobię, zamienię ciebie na lepszy model), tylko pisze i piórem jako orężem walczy(ł) z Kaczą dyktaturą. Niektóre jego teksty naprawdę porażają: Głosując jesienią na PiS,do demokratycznej owczarni wyborcy wpuścili wilka.Jeśli owce nie wezmą się w garść,jeśli go z tej owczarni nie wygonią, choćby korzystając z ewentualnych wcześniejszych wyborów, to będą tańczyć w rytm wilczych powarkiwań. Czujecie ten zew krwi?

Jacek Kurski

Pirat drogowy; pieśniarz; brat p.o. naczelnego Wyborczej i syn senatorki UD. Jeśli ktoś z taką rodziną jest w PiSie to musi być najwierniejszym z wiernych bulterierem, żeby się uchować. Robi wrażenie inteligentnego, stąd przypuszczenie, że tak naprawdę się zgrywa. A ciemny lud i tak to kupi.

Andrzej Lepper

To zdjęcie z opozycyjnych czasów mówi wszystko. Więcej nie chce mi się o nim pisać, bo to po prostu taki wiejski głupek. Nadaje się najwyżej do reklamy trampek (albo trampków).

Antoni Macierewicz

Człowiek o twarzy Bin Ladena zwany uparcie Maciarewiczem. To dopiero ciekawy życiorys. Zaczynał jako kumpel Michnika w KORze. Był wtedy lewakiem-trockistą i fanem Che! Wyobraźcie sobie Państwo teraz Antoniego w koszulce z El Comandante. Kumple przezywali go wtedy Tupak Amaru. Tak więc zaczynał od lewicy reformatorskiej, potem się z nią pokłócił. Następnie działał w opozycji antykomunistycznej z której częścią też się pokłócił. Potem działał w ZChN, której szefa umieścił na liście agentów, więc oczywiście w tym środowisku też długo nie zagościł. Kolejną przystanią były partyjki Olszewskiego - epizod zakończony kłótnią z byłym premierem. Potem była LPR – również z niej odszedł. Tak trafił do PiSu. Dalibóg, nawet Rokita nie był takim wędrowniczkiem.

Adam Michnik

Na murach Lipska legł bitewny pył,
a w kraju dźwięczy melodyjka stara,
że ten co wczoraj jakobinem był
jutro zostanie namiestnikiem cara.
(sł J. Czech).

Kto by pomyślał, że ten tekst z lat 80. będzie tak świetnie pasował do Adama Michnika. Ten syn działacza Partii Komunistycznej Zachodniej Ukrainy, skazanego przez przedwojenne sądy za spisek (a w latach 70. nawróconego), jeszcze jako licealista trafił na cenzurowane czerwonych, choć komunizmu się wtedy bynajmniej nie wyrzekał, a tylko jego wypaczeń. W '68 był już głównym wrogiem ekipy Gomułki, w latach 70. i 80. stał się najsłynniejszym obok Kuronia opozycjonistą - wręcz legendą, a w '88 podobno komuchy załatwiające sobie bezbolesne lądowanie w demokracji, nie chciały go widzieć przy Okrągłym Stole. Koniec końców trafił na te obrady, a zdjęcia z Magdalenki wskazują, że nawet wiódł prym. Nagle coś się Adamowi przestawiło i z jakobina stał się obrońcą honoru Kiszczaka, kompanem Urbana, przyjacielem Kwaśniewskiego i gorliwym obrońcą Jaruzelskiego. Kierując największą i najbardziej profesjonalną gazetą Europy Środkowej dokonał rzeczy niesłychanej: zamroził wszelką dyskusję o poznawaniu prawdy o przeszłości na ponad dekadę. To on zdecydował, że agent Maleszka (który być może przyczynił się do śmierci kumpla) nie stracił posady w Gazecie. Po aferze Rywina, kiedy to na moment znów stanął w reflektorach, by bronić dobrego imienia bikiniarzy, jego wpływy i aktywność znacznie zmalały. Pisze już tylko w Gazecie strasznie długie i nudne eseje o dziewiętnastowiecznych pisarzach, których przesłanie i morał jest zawsze ten sam: historycy z IPN to gówniarze, złodzieje historii i hieny. Nad grobami przyjaciół dowala wrogom. Z dyskutantami zaś nie polemizuje, tylko się procesuje. Ostatnim objawem jego oszołomstwa jest ogłoszona na łamach GW lista pt. Moje typy.

Stefan Niesiołowski

Naczelny bluzgacz Platformy Obywatelskiej. Legenda opozycji, potem fundamentalista katolicki (ZCnN), następnie w AWS, potem próbował wejść do PiSu, ale go nie chcieli, więc został platformersem. Niesioł brzydzi się wszystkim:

Niesioł o Kaczyńskim w sprawie Bolka: To co mówi Kaczyński jest obrzydliwe.
Niesioł o Napieralskim: Jak śmie ten obrzydliwy załgany hipokryta, ten obłudnik Napieralski, mówić, że nie dali legitymacji partyjnej telewizji. A Urbański to nie jest legitymacją partyjną, a Pospieszalski i cały ten PiS-owski, lizusowski spektakl, to nie jest legitymacja partyjna?
Niesiołowski o PiS, LPR i Samoobronie To wielka obrzydliwość i szczyt hipokryzji.
Niesioł o Waszczykowskim - insynuacja,(...) nielojalność tak skrajna i tak obrzydliwa
Niesioł o gejach: Obrzydliwe spektakle.

Na koniec perełka – Niesioł o PO: Platforma jest przede wszystkim wielką mistyfikacją.(...) W istocie jest takim świecącym pudełkiem. Mamy do czynienia z elegancko opakowaną recydywą tymińszczyzny lub nowym wydaniem Polskiej Partii Przyjaciół Piwa, której kilku liderów znakomicie się odnalazło w PO.

Jerzy R. Nowak

Lider politycznego skrzydła Radia Maryja, antysemita, tropiciel antypolonizmu. Do spółki z innym oszołomem, też profesorem - Wolniewiczem, prowadzą w tubie ojca Rydzyka cykliczne programy, gdzie demaskują liczne spiski i wrogów narodu, zwykle pochodzenia niepolskiego. Ciekawy życiorys - Nowak zaczynał w środowisku Michnika i Kuczyńskiego (byli przyjaciółmi). Nowak marzy o wielkiej polityce, bezskutecznie od zawsze (jedyny sukces jak dotąd to praca na peerelowskiej placówce na Węgrzech). Jeśli chce jeszcze zaistnieć to się musi pospieszyć, bo mu elektorat wymrze.

Sławomir Nowak

Drugi Nowak w zestawieniu! Ale nie jednemu psu Burek. Sławek jest szefem kancelarii, czyli przydupasem Tuska. Takim Tołdim. Lubi bajki (prezydenta porównał do osła ze Shreka) i grę w nogę. To chyba tyle. No bo przecież niczym innym się nie zajmuje. Aha, nie lubi dociekliwych mediów – dlatego spotkał go zaszczyt goszczenia na tej liście (ma chłopak potencjał).

Henryk Pająk

Czy wiecie, że od 1990 roku trwał w Polsce V Rozbiór? Czy zdajecie sobie sprawę, że w naszym kraju ma powstać nowa ziemia obiecana – Judeopolonia? No a Pan Henryk, rencista ze Skarżyska to wszystko wie, każdy spisek ogólnoświatowy ma rozgryziony i rozszyfrowany. Co by nasz biedny naród bez niego zrobił.

Janusz Palikot

Filozof i producent jaboli, mecenas sztuki i nauki oraz pierwszy plotkarz Sejmu. Zaiste połączenie zabójcze. Lubi wymachiwać sztucznym penisem, nosić koszulkę jestem z SLD, rzucać w studiu TV świńskim łbem i krzyczeć coś o jebaniu. To wszystko dość perwersyjne. Palikot, choć szkodnik w polityce, to jednak sympatyczny wariat, bo: jest fanem Gombrowicza i przede wszystkim produkuje najlepszą wódkę w Polsce. Pozdrowienia dla Polmosu Lublin!

Tadeusz Rydzyk

Takie lustrzane odbicie Urbana. Magnat medialny, idol siedemdziesięcioletnich groupies. No, dobra teraz się z niego śmiejemy (znaczy się my – wyształciuchy), a jak się za 100 lat okaże, że jest monopolistą energetycznym, to nam mina zrzednie. Pojedziemy do term w Orawicach a tam się okaże, że bez odmówienia litanii do Ojca Dyrektora nie wejdziemy.

Eugeniusz Sendecki i Bartłomiej Kurzeja

Takich dwóch to ze świecą szukać. Kajko i Kokosz polskiej endecji faszystowskiej. Odkrycie ostatnich miesięcy. Pan S. (za Giertycha kierownik przychodni rządowej i warszawskiej izby wytrzeźwień), nagrywa na komórce filmiki, które następnie puszcza w Youtube jako Telewizję Narodową. Ma ciekawą skłonność do pytania każdego z rozmówców o jego korzenie narodowościowe. Bartłomiej Kurzeja to jego idol (a może łączy ich coś więcej?) – jak sam Sendecki go przedstawia: znany rzeźbiarz polski,prokoncepcjonista. Brodaty Bartek jest twórcą wielu Dmowskich i Pająków, a przede wszystkim autorem cudnego wierszyka na grób Geremka:Bronek się już zabił co dla obcych służył, Co zrobił dobrego? Odszedł z świata tego.

Joanna Senyszyn

Naczelna żaba-ropucha postkomuny. Studenci muszą mieć z niej niezły polew na wykładach. Oszołomskie ma nawet stroje rodem z sexszopu. Kto wie, może Fidelowi to się podoba (Senyszyn działa w Parlamentarnej Grupie Polsko-Kubańskiej). Zwolenniczka palenia archiwów i zapewne kościołów też.

Kazimiera Szczuka, Magdalena Środa, Maria Janion

Niedopieszczone babeczki, czyli nasze polskie feministki; dla nich podstawowe prawo kobiet, to prawo do aborcji. Dyskryminację w pracy, przemoc domową i młode matki mają w dupie. Z niepełnosprawnych też warto się pośmiać. Ważne, że one się lansują w prasie, radiu i tefał. Jaki liberalizm, taki feminizm.

Marek Świętopełk Światopełk-Zawadzki

Uważa się za Króla Polski. Wspomniany wyżej, zasługuje na osobny biogram, bo przecież ten wiersz musi rozczulać: LECZ PROROCTWO ZOSTANIE!!! AŻ: ŻYD I NIEMIEC... ROSJANIN... ŻABOJAD..., POLAKÓW!!! NIEWOLNIKIEM NA WIEKI SIĘ STANIE!!! Książę próbował sił w polityce, ale przegrał referendum unijne. Nie wiadomo czy pogodził się z V rozbiorem Polski (tak, tak, tym co go wykrył Henryk Pająk).

Jerzy Urban

W życiu wyszły mu tylko uszy i córka Grochola. Dla wielu ludzi dorastających za komuny synonim świni, a od czasu słynnych konferencji prasowych z lat 80. - twarz goebbelsowskiej propagandy gnijącego peerelu. W III RP na czerwonych salonach odgrywa rolę Stańczyka. Magnat prasowy, ale na szczęście ostatnio jego Nie ma nawet dużo mniej czytelników niż Niedziela. Cóż w Internecie jest więcej gówna i to za darmo. Jaki ten los jest kapryśny: w '56 Urban był na cenzurowanym jako nieprawomyślny reformator. Gdyby jego żywot się ułożył potem inaczej, mógłby być Geremkiem, Kuroniem, albo nawet J. R. Nowakiem!

Lech Wałęsa

Legenda, ikona, bohater. Jak traktuje oponentów, dawnych przyjaciół i jakąkolwiek krytykę albo poddawanie w wątpliwość tezy, że to On jednoosobowo obalił komunę – wszyscy wiemy.

Rafał A. Ziemkiewicz

Zwany RAZem nagradzany pisarz science fiction. Ma obsesję na punkcie Michnika, no bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że napisał o nim całą (skądinąd ciekawą) książkę. Można ją streścić tak: Zło to Michnik. Ostatnio w TVP2 podarł na wizji egzemplarz Wyborczej i jakoś nikogo to specjalnie nie zdziwiło, ani nie podnieciło. Gdyby to podarł np. Tomasz Lis to może, ale Ziemkiewicz? uuuuuuuaaaaaaa... (ziewa).

Jacek Żakowski

Wąsate sumienie dziennikarstwa polskiego. W mediach wszelakich (TOK FM, Polityka, GW, różne telewizje) wygłasza z kwaśną miną nudne wywody, których wniosek jest zawsze jeden: prawica jest zła, lewica jest dobra (a dosadniej: precz z PiSem, a jak pozbędziemy się Kaczyńskich, to precz z Platformą!). Uważa to za taką oczywistą oczywistość, że każdego oponenta (nieważne na jaki temat toczy się rozmowa) z góry uznaje za antysemitę, rasistę, homofoba, klerykała, lustratora, krwiożerczego kapitalistę i wodę na młyn odwetowców. Słuchanie piątkowego poranka w którym ględzi razem z Lisem, Wołkiem i Władyką, to niezwykłe doznanie. Sewryjski wzór dziennikarstwa zaangażowanego, oj bardzo zaangażowanego w walkę z wszelakimi wrogami postępu. Przyznał się w Newsweeku, że głosował na SLD.



muza

Klasyk The CureJust Like Heaven (są takie piosenki, które zawsze dobrze brzmią):

sobota, 15 listopada 2008

Barack Osama

Wykrakałem. Obama wygrał, choć minimalnie (gdyby McCain miał w kluczowych stanach 750 000 głosów więcej...). Czy to wielki sukces demokracji? Nie. Owszem fajnie, że murzyn może zostać władcą kraju w którym jeszcze 70 lat temu mógłby tylko ciąć trzcinkę, ale z drugiej strony: czy to aby nie rasizm, kiedy głosuje się na kogoś właśnie ze względu na jego kolor skóry? Nie wierzę, że wśród kolorowych obywateli Stanów Zjednoczonych byli sami Demokraci i liberałowie. Przypuszczam, że wątpię, a wręcz przeciwnie. Czy to koniec cywilizacji białego człowieka? Też nie. Ameryka ma się dobrze i dowodem na to może być choćby to, że wiceprezydentem będzie doświadczony Joe Biden, irlandzki katolik mający świetne notowania w środowiskach żydowskich. Na szefów gabinetów duet Obama-Biden wybrał też doświadczonych polityków właściwego pochodzenia (notabene sympatyzujących z Polską). Może dzięki temu nawet fakt, że nowemu przywódcy USA zarzuca się sympatie i przeszłość islamską, jego edukację finansował podobno sponsor arabskiego fundamentalizmu, a idolami byli terrorysta i marksiści, nie pogrzebie amerykańskiego mocarstwa. A na to liczy Putin i jego kukiełka.

Rząd PO roku

Tuskowcy świętują rocznicę. Tym razem w spa. Oczywiście za naszą kasę. Chociaż Tusku melduje osiągnięcie orgazmu, to lista sukcesów wygląda jednak mizernie przy porażkach. A jeszcze mizerniej by pewnie wyglądała, gdyby chłopaki z rządu nie były takie leniwe. Najbardziej pracowity jest chyba Pawlak – w obsadzaniu spółek. No i Arabski z Nowakiem w obszczekiwaniu prezydenta. Sukcesy: boiska Orlik, poprawki Komisji Palikota, tarcza antyrakietowa, wycofanie z Iraku i tyle. No może jeszcze wygładzenie i wypachnienie polityki zagranicznej. Porażki: katastrofalny projekt reformy zdrowia, brak reakcji na kryzys, brak polityki energetycznej, brak podwyżek, walka z historią (IPN, Wałęsa, wycofanie z pomysłu odebrania przywilejów esbekom), opóźnienia z Euro, brak reformy podatków, brak reformy nauki, ruszenie kwestii pomostówek (słuszne!) na miesiąc przed końcem roku. Jak dodać do tego takie kwiatki jak podróż życia Słońca Peru, kompromitację w sprawie Gruzji i PZPNu oraz grzeszki nepotyzmu koalicjanta i głupoty Pitery to największym cudem Platformy jest to... że nadal ma 50% poparcia.
Rząd Buzka w pierwszym roku przygotował i przeprowadził wielkie cztery reformy, rząd Millera potrzebną reformę administracji. 365 dni to niemało. Nie ma alternatywy dla PO i nie będzie przez najbliższe dwie kadencje. Ale jest alternatywa dla Tuska. Schetyna na premiera!

SBiskopat

Ksiądz Isakowicz demaskuje kolejnego agenta w sutannie i to w purpurowej. Znany autorytet wieloletnim donosicielem? Nie wiem, choć ta plotka krąży po Krakowie od lat. Pewne jest tylko, że Dziwisz (jako nieformalny prymas) powinien zadziałać: jeśli Kościół chce kogoś pouczać, to nie powinien chyba sam żyć w niedomówieniach. Tak więc: księża na Reformacką, w kolejeczce do IPN z wnioskami o status pokrzywdzonego, a potem wszystko w internet!


muza:

Trochę jakby w klimacie Agenta Jej Królewskiej Mości (przynajmniej jak dla mnie): The Last Shadow PuppetsMy Mistakes Were Made For You. (obejrzyj) i (ściągnij (rapidshare))

piątek, 31 października 2008

American Pie

Floryda, Ohio i Indiana – tylko tyle i aż tyle dzieli McCaina od zwycięstwa w wyścigu do Białego Domu. Wyścigu w którym od dawna wydaje się być skazany na porażkę. Obamę poparły, bardziej lub mniej dyskretnie, wszystkie liberalne media, z NYT i CNN na czele (nie używam tu podobnie jak w innych tekstach epitetu liberalny w znaczeniu negatywnym – nie tak jak w naszej polityce, gdzie jak się chce społeczeństwo kimś postraszyć to się mówi, że jest liberałem).
Oczywiście, tu mała dygresja, pomimo wychodzącej czasem na wierzch sympatii dla kandydata Demokratów, te mainstreamowe media i tak starają się zachować chłodny profesjonalizm w relacjach z imprez w ramach kampanii (choć wypadki się zdarzają), a sterowanie nastrojami ograniczają do programów z gadającymi głowami. O ile można powiedzieć za kim jest Oprah Winfrey, to kto wie kogo wspiera, a kim gardzi Larry King albo Wolf Blitzer? Ciągle nam do Stanów daleko w tym względzie, bo u nas jak w radiu słyszę, że pojawia się Żakowski, albo Semka to wiem z góry co wygłoszą tonem wszechautorytetów. Podobnie jak w TV pojawi się Lis lub Ziemkiewicz, a w gazecie Michnik i J.R. Nowak (celowo porównuję tych dwóch panów bo wywodzą się z podobnego środowiska i są równymi oszołomami).
Republikanin, biorąc pod uwagę specyfikę amerykańskich wyborów (poprzez elektorów), ma szansę tylko, jeśli wygrałby (oprócz tradycyjnego południa, centrum i Alaski) w Ohio, Indianie i na Florydzie. To prawie niemożliwe, choć gubernator stanu emerytów i kubańskich emigrantów (brat Busha) ma doświadczenie w kreatywnym liczeniu głosów.
Moim subiektywnym zdaniem Barack Obama wygrał te wybory w momencie, gdy Scarlett Johansson oddała mu swoją piękną twarz i głos. Choć nie jest to mój kandydat, to właśnie ten genialnie zrobiony marketingowo składak żarliwości Martina L. Kinga i czaru JFK, wsparty przez całe Hollywood (Schwarzenegger i Willis są tutaj raczej wyjątkami), które zebrało pół miliarda dolców na jego promocję, zostanie kolejnym prezydentem świata. Pozostaje mieć nadzieję, że zamiast Baracka, który co prawda jest doktorem prawa i wywodzi się z takiego samego środowiska jak Bushowie i Clinton (Harvard i Columbia), ale o sprawach świata wie bardzo mało, polityką zagraniczną będzie kierował jego doświadczony i przewidywalny wice – Joe Biden. Trzeba też wierzyć, że gdyby coś poszło nie tak, czyli Obama okazał się kumplem Osamy albo Rosjan, amerykański system zadziała odpowiednio.
Yes. We Can Change. to trochę mało jak na program wyborczy, szczególnie w czasach kryzysu. Za bardzo przypomina nasze swojskie Polskę trzeba zLepperować. Cóż, każdy naród ma taką władzę na jaką zasługuje. I jaką wcisną mu pijarowcy.


muza:

piątek, 17 października 2008

Kto powiedział: Kasjer dupa?

1.
Brak słów na skomentowanie zachowania naszych wybrańców w Brukseli. Myślę, że porównanie ich do bawiących się w krzesła sympatycznych potworów z Ulicy Sezamkowej jest.. głęboko krzywdzące dla Elmo i spółki. Trzeba tylko odnotować: premier miał rację, kiedy mówił, że sprawy na Szczycie dotyczą domeny rządu; prezydent miał rację, kiedy mówił, że to skandal, że kancelaria Tuska chce decydować czy może gdzieś jechać, czy nie (Konstytucja jest tu po stronie Kaczyńskiego – rząd nie jest zwierzchnikiem prezydenta, zatem mówienie o kieszonkowym zamachu stanu jest nie od rzeczy). Podsumowując, racja prezydenta była jego racją i była to racja w której formalnie jest więcej racji niż w racji premiera, chociaż racjonalności w niej tyle samo, czyli zero.
Warto też wspomnieć, że odmiennie niż twierdzą polskie media (z TVN24 i GW na czele), nikt w Europie nie załamuje rąk i nie śmieje się z polskich kłótni. Bo po pierwsze w każdej kontynentalnej demokracji takie problemy są na porządku dziennym i nocnym, po drugie Polska nie jest pępkiem świata, ani państwem specjalnej troski (więc nie ma potrzeby wołać co chwila Kto powiedział: kasjer dupa?, jak w skeczu Młynarskiego), a po trzecie pani Merkelowa, pan Sarko i reszta zajmują się poważnymi rzeczami i to o kryzysie finansowym wolą rozprawiać normalne, europejskie media.
Swoją drogą to ciekawe: jak Polska pomagać swoim stoczniom, to źle; jak Niemcy pomagać swoim bankom – dobrze. Jako porządny neoliberał (w sensie ekonomicznym rzecz jasna!) zawołam: oj, coś mi się widzi, że od tej całej pomocy i interwencjonizmu to wszystko pieprznie jeszcze bardziej! Trzeba było odpowiednio regulować rynki, a nie teraz topić biliony nacjonalizując banki.

2.
Fajniego wywiadu udzieliła Dorota Masłowska w dodatku do Dziennika. Nie to nawet, że łechta ego fakt, że powtarza to co u mnie było już miesiąc temu: Poczułam, że mogę krytykować to, co się tutaj dzieje, ale nie za granicą, bo w momencie, kiedy wyjeżdżam, to mój status jako osoby komentującej się zmienia. Nie mogę mówić: oni są straszni, ci Polacy, ale na szczęście ja jestem normalna i przyjechałam się przytulić. Tylko tak ogólnie (co mnie bardzo zaskoczyło, szczególnie po Wojnie polsko-ruskiej...) ma nie zblazowane spojrzenie i ciekawą, świeżą wrażliwość obserwacji świata (co u polskich literatów rzadkie) i wygląda na to, że inteligentna laska z niej (co jeszcze rzadsze).


muza:

Pustki – Parzydełko. Soczyste, niby wiosenne, a tak naprawdę to (zaje*)iście jesienne. (odtwórz) i (ściągnij)

środa, 8 października 2008

Nie pytaj o Polskę...

Wielka Zmiana

Polska z perspektywy iberyjskiej wygląda wspaniale. Zjeździłem całą Portugalię, a potem kawałek Andaluzji. Co tu kryć – to najpiękniejsze rejony Europy. Podróżowałem i byłem coraz bardziej dumny z mojego kraju.
Już kilka dni temu wpadłem na pomysł, żeby ten stan opisać, niestety Paulina Wilk z Rzeczpospolitej, mnie wyprzedziła. Wyprzedziła, bo byłem zajęty pracą, czyli szumnie mówiąc: budowaniem nowej Polski. Podobnie jak miliony innych młodych rodaków, którzy od poniedziałku do piątku przy pomocy swoich ciężko zdobytych kompetencji i wykrzesanego zapału współtworzą globalne korporacje, utrzymują na powierzchni małe, rodzime firmy, tworzą nową administrację walcząc z biurokracją i ignorancją zwierzchników, albo poświęcając całe swoje życie tu, uczą się tam – za granicą, żeby wrócić jako awangarda kraju – zupełnie jak Kopernik z Padwy (aż kipi patosem).
Nie będę zatem powtarzał tego, co świetnie uchwyciła publicystka Rzepy. Byłem w Londynie 15 lat temu i wtedy ze świecącymi się oczami chodziłem po sklepach pełnych kolorów i zazdrościłem tego wszystkiego co mają moi rówieśnicy. Byłem w Londynie w tym roku i widziałem zaczytane w niusach o Victorii Beckham i innych celebrytach bezmyślne tłumy w metrze, zaszczane stacje i sparaliżowane dworce. Takie historie można mnożyć. W ciągu dwudziestolecia naszej niepodległości naprawdę miejsca się odwracają i to na naszych oczach. Wielka Zmiana to nie układ okrągłostołowy, reglamentowana rewolucja, IV RP, wejście do Unii, ani nawet nie Pokolenie JP2. Wielka Zmiana to pokonanie mentalności homo sovieticus, tak w naszym narodzie nieszczęśliwie pomieszanej z kompleksem wiecznych przegranych. Już żadne pokolenie tak tego nie dozna. Już żadne tak nie doceni. To my, dzięki temu doświadczeniu, jesteśmy bogatsi niż nasi rówieśnicy z Zachodu (to nie nacjonalizm, to stwierdzenie faktu).

Zgniły Zachód

Rano w portugalskim nadmorskim kurorcie Nazare, zaszliśmy rano do kawiarni w poszukiwaniu podgrzewanych bułek. Kelnerka – kilkunastoletnia dziewczyna, nie potrafiła nawet zrozumieć co to jest toast i sandwich. U nas, mogę się założyć, 90% kelnerek mówi po angielsku, 100% rozumie, a pewnie z połowa zna jeszcze drugi język. W Andaluzji, siedzimy w zarządzającej głównie unijną kasą instytucji uniwersyteckiej. Wokół piękne hiszpanki, ale angielskiego ni w ząb – non habla ingles. Na pytanie: jaki jest zatem najpopularniejszy język obcy, którego się uczą na studiach, odpowiadają: angielski!
Narzekamy na brud i obsmarowane budynki. Odwiedźcie Coimbrę – taki portugalski Kraków, miasto studentów. Tam to dopiero brudno!
Przykład polskiego self-made mana – profesor Filipiak, kiedy otwierał Comarch w Niemczech, z początku zatrudnił miejscowych. Jednak już po kilku miesiącach wszystkich zwolnił i sprowadził pracowników z Polski. Powód? Niemcom brak było motywacji. Naszym europejskim przyjaciołom często brak naszej fantazji, kreatywności, a przede wszystkim chęci i upartości. Jesteśmy pierwszym pokoleniem współczesnej Polski, które mogło mieć to, co młodzi na Zachodzie, ale nam jeszcze jest trudniej osiągnąć to, co oni mieli podane na talerzu. Dlatego bardziej chcemy i bardziej nam zależy. Nasze dzieci będą już takie jak w Starej Europie.
Biadolimy nad biurokractwem (piękny neologizm Kononowicza: biurokracja + buractwo) i głupotą w gospodarowaniu publicznym groszem. Ostatnio w kordobańskiej instytucji samorządowej widziałem specjalną windę dla niepełnosprawnych (brawo!), zbudowaną obok... dwóch schodków. Jako goście z dalekiego kraju zostaliśmy też uraczeni torbami pełnymi grubych ksiąg wydanych na papierze kredowym. Wszystko po hiszpańsku i o rzeczach zupełnie nie dotyczących tematyki naszych rozmów. Po prostu: były pieniądze, trzeba było wydać. Się nadrukowało, to trzeba porozdawać. U nas już tak się nie robi. Może dlatego mamy nadal dużo drzew.

Oko na Polskę

Jak sami nie potrafimy pokonać swojego kompleksu gorszości, tegotygodniowa kampania najbardziej wpływowego medium świata, musi nas przekonać. CNN nadaje teraz codzienne relacje z Polski. Mówią o nas jako o najbardziej interesującym kraju Europy, gospodarczym tygrysie, państwie, które staje się ważnym graczem w światowej polityce.
W 1988 roku Grzegorz Ciechowski w najlepszym tekście patriotycznym lat 80. śpiewał, że kocha Polskę brudną, pijaną, klnącą i śmierdzącą. My możemy kochać taką, która mimo, że kiedyś biedna i brzydka (co pamiętamy z dzieciństwa), przeobraża się w atrakcyjną kobietę. Na tle próżnych, starych panien z dobrych domów, wygląda jeszcze lepiej i wiadomo, że najlepsze ciągle przed sobą. Łatwiej ją kochać i z nią być.

Goryczka

W tym miejscu chciałem skończyć ten tekst. Artykuł optymistyczny, żartobliwy, z akcentami humorystycznymi. Z taką miłą myślą leciałem z ziemi iberyjskiej do polskiej. Niestety wylądowałem, a było to twarde lądowanie. Dlatego dalej będzie trochę goryczki, jak w dobrym piwie.
Uśmiech trochę zaczął rzednąć, kiedy zgubiliśmy się na remontowanej od kilku lat obwodnicy Krakowa. Polskie drogi to ciekawostka w skali światowej: od razu po otwarciu rozpoczyna się remont! Tutaj przegrywamy i z Portugalią i z Hiszpanią. Można zrozumieć, że komuniści za Millera i Pola nie umieli. Można zrozumieć, że kolesie za Buzka mieli inne reformy na głowie. Ale od czterech lat mamy rzekę pieniędzy z Unii. Nic tylko budować, bo autostrady to krwiobieg państwa. Chorwacja w cztery lata po wojnach była już niemal w pełni zautostradowana.
W domu włączam TV, a tam oprócz gwiazd śpiewających podczas tańca na lodzie w domu Wielkiego Brata (przy których Paris Hilton to Einstein), królują rozważania: czy prezydent obraził premiera, czy może odwrotnie?; czy PO nie umie rządzić przez PiS?; czy PiS to partia faszystów?; Kto leci gdzie, a kto gdzie nie? itp. itd. itp. Słowem: nowa wojna na górze. Czy to sezon ogórkowy? Nie ma o czym pisać? Skądże, wystarczy przełączyć na BBC: Rosja nadal okupuje Gruzję, ekonomia stoi nad przepaścią, a w USA wybierają prezydenta świata. Ale nasze media bardziej obchodzi czy prezes Kaczyński przesłał usprawiedliwienie nieobecności przez pomyłkę, czy perfidnie (o tym właśnie rozprawiają komentatorzy TOK FM).
Otwieram gazetę, a tam wielka bitwa ministra sportu z leśnymi dziadkami z PZPN. Rozumiem, że piłka nożna to najważniejszy ze sportów, wszak uprawia go sam premier, ale czy ta cała burza, to nie przesada? W końcu w wielu innych sportach mamy większe sukcesy. Koniec końców, minister okazał się impotentem. Jak się nie ma takiego talentu do ustawiania innych jak Władimir Putin, to się nie idzie na wojnę z FIFA. Organizacja EURO 2012 jest przecież ważniejsza od tego, czy kilku działaczy uda się odspawać od stołków.
Włączam radio, a tam wreszcie coś pozytywnego: ubekom mogą odebrać przywileje. Ale spokojnie, nie wszystkim, niektórym nawet mieli dawać Noble. Są też tacy co nadal będą mieli czterocyfrowe emerytury. Na przykład generał Jaruzelski – bo przecież był prezydentem demokratycznej Polski. Kiszczak też, bo był jego ministrem. Póki co, członkowie gangu stanu wojennego zbierają punkty i wyrazy współczucia kaszląc na sali sądowej. Na razie demonstracje poparcia gnębionych generałów są w Moskwie, ale niebawem zaczną się pewnie i u nas. Nie mam skrupułów, że sądzi się starców. Można było to zrobić już dawno, ale wtedy rządzący tego nie chcieli. To takie polskie, że potrafimy wybaczyć wszystko, bo po co się w tym babrać. Tylko jak potem spojrzeć w oczy rodzinom ofiar Wujka (dowodził Kiszczak), Grudnia ’70 (dowodził Jaruzelski), innym ludziom, którym złamano życie, albo karierę, również dzięki raportom takich Wolszczanów. Dlaczego ludzie reżimu i ich donosiciele, mają mieć w wolnej Polsce przywileje? Przecież przyzwoitość to waluta.
Patrzę w Internet, a tu niespodzianka: jest jedno miasto, które odmówiło CNN! To dumny (durny?) Kraków. Tak jak nie chciała Wanda Niemca, a Majchrowski - Busha, tak urzędnicy uznali, że nie warto się zareklamować. Brawo, sukces prawie jak z tą galeria Guggenheima...

Róbmy swoje(?)

My Polacy, mamy dużo chęci. Mamy coraz więcej kompetencji. Mamy coraz więcej pewności siebie. Mamy coraz więcej pozytywizmu: dobra i sensowna praca przestaje być frajerstwem. Kreatywność i pomysłowość przestaje być odchyleniem od normy. Zadziwiamy świat, docenia nas Europa.
Tylko wciąż bardzo często chęć i wiedza przegrywa z ignorancją, układami i demagogią. Nadal pracę na Wielką Zmianę psują mali hamulcowi, zazwyczaj udający ekspertów od wszystkiego. Można powtórzyć za Młynarskim: tyle jeszcze jest do spieprzenia... A będzie więcej! Ale – na koniec – to mimo wszystko optymistyczne, że jest coraz więcej.

sobota, 23 sierpnia 2008

Święty Jerzy walczy ze smokiem

Nie uważałem dotąd Kazika Staszewskiego za wieszcza, ale oto co śpiewa w piosence V rozbiór Polski (posłuchaj):

Sytuacja świata w roku 2008
Osiągnęła punkt krytyczny po kryzysie katyńskim
Przy dyskretnej aprobacie komunistów chińskich
Podpisano dokumenty porozumień berlińskich..
Najgroźniejsza sytuacja była sierpnia dnia ósmego...

Do tej piosenki jeszcze powrócę, ale najpierw: co wydarzyło się ósmego sierpnia? Rosja wkroczyła do Gruzji.
Już drugi tydzień Bolszewicy okupują Gruzję. Co tu do komentowania, poza tym, że bezprawnie najechany został kraj będący naszym sojusznikiem, kraj podobno ważny dla Europy, gorący przyjaciel USA. Rosja jak zwykle, poza azjatycką, prymitywną agresją, posłużyła się wpływami w krajach wolnego świata i sentymentami rusofilskimi, które już od czasów Woltera dużo ważą w opinii publicznej. Tak więc od początku większość mediów nawoływała, żeby zachować proporcje i pamiętać, że to Gruzja jest napastnikiem (bo zajęła swoje własne terytorium?), a grona amatorskich komentatorów rzeczywistości, w postach pod artykułami w internecie pisały o tysiącach ofiar Gruzinów (nieprawda) i biednym, wielotysięcznym narodzie Osetyńskim, który pragnie tylko wolności (nieprawda). Sam próbowałem nieudolnie walczyć z tymi etatowymi, albo nie, agentami wpływu. Nie da rady.
Pod konsulatem Rosji na placu Biskupim, grupka trzydziestu osób. Część to Gruzini, część kombatanci co spali na styropianie, część to pisowskie aparatczyki, trochę zwykłych ludzi. Krzyczą: Wszyscy jesteśmy Gruzinami!, albo Nie bój się Putina - pij gruzińskie wina!. Czują niemoc swojego protestu. Wiedzą, że na ulicę nie wyjdą tysiące ludzi, bo milcząca większość dba tylko o swoje samopoczucie i spokój. Są świadomi, że Gruzja walcząca z wielkim rosyjskim smokiem, sama nie ma żadnych szans.
10 sierpnia Gruzinka Chiora pisze w mailu do polskich przyjaciół: It is a real war in the heart of Europe! Russian agression will not stop. We want to defend our home country from another Russian annexion but we are too small. Please help us! I'm very affraid!. Dramat ludzi takich jak my. Gruzja jest za mała, ale są trzy wpływowe siły na świecie, które mogą wystraszyć Putinię: NATO, UE i USA. Wszystkie zareagowały, ale wszystkie ostrożnie. Zareagowałyby jeszcze powolniej, gdyby nie ta, zdaniem niektórych, niepoważna awantura Kaczyńskiego.
W piosence Kazika:

Wobec takiej sytuacji Aleksander Kaczyński
Wyjątkowy stan wprowadził podejmując się misji
Na naradę w Ministerstwie jakim walczyć orężem
Przybył pan prezydent z żoną i pan premier z mężem
Co ciekawe - poparły ich wszystkie siły w kraju
Wobec zagrożenia stanąć umieli nawzajem...
Zagrożenie zakończyło wszystkie waśnie, kłótnie, spory
Strach pokazał, że ten kraj nie jest tak bardzo chory

I tu się autor pomylił. Mój prezydent Kaczyński (na którego nie głosowałem), zwołał swoich czterech kumpli prezydentów i poleciał do stolicy najechanego kraju. Jednoznacznie poparł Gruzinów i ich demokratycznie wybranego przywódcę. Oczywiście nie zrobił tego zupełnie z czapy, tylko za aprobatą przywódcy świata – Busha. Szacun Kaczor! Mój premier Tusk (na którego głosowałem), a dokładniej chyba jego agencja pijarowska – KPRM, najpierw długo milczała, potem nie chciała dać samolotu Kaczorowi, wysłała z nim Sikorskiego jako przyzwoitkę, a na koniec, oczywiście zjechała inicjatywę prezydenta ustami wybitnych mężów stanu: Niesiołowskiego i Chlebowskiego. Bo Rosji nie powinniśmy drażnić, bo UE i NATO, a nade wszystko Francja (sic!) lepiej powalczą z Rosją o byt Gruzji.
Polskim interesem narodowym od setek lat, jest neutralizowanie zagrożenia ze strony naszego wschodniego sąsiada, imperialnej Rosji. Możemy tego dokonać tylko wchodząc mocniej w sojusze europejskie i transatlantyckie, sabotując powracające związki dwustronne Rosja-Niemcy i Rosja-Francja oraz wciągając w nie jak najmocniej kraje bałtyckie, Ukrainę, państwa kaukaskie. Silna europejska Ukraina i Gruzja, są gwarancją naszego bezpieczeństwa. To genialna myśl Giedroycia, która potrafiła połączyć i Kwaśniewskiego i Kaczyńskiego. To sposób na niezależność polityczną, gospodarczą i wojskową od Rosji. To absolutny elementarz polskiej polityki zagranicznej. Testament Giedroycia rozumie i realizuje prezydent, dlatego jest mężem stanu, mimo, że jest konusem, mlaska i przekręca nazwiska. Boi się takich działań premier, bo to twardsze niż polityka miłości. Dlatego dotąd rząd nie ruszył z dywersyfikacją dostaw energii, dokończeniem wycinania szpiegów i aktywniejszym zabieganiem o MAP dla Gruzji i Ukrainy. Dla pijarowców PO (PiSu zresztą też), priorytetem politycznym jest dowalić tym drugim.
Norman Davies ostatnio celnie zauważył w Newsweeku, jakim zaściankiem jest Polska. Rybiński z kolei napisał: zdanie Słoń a sprawa polska zastąpiło Szczur, a sprawa polska. Cały świat mówi o sytuacji Gruzinów, łamaniu prawa, reakcji światowej. W czeskiej Pradze widać przygotowania do obchodów wielu rocznic z ósemką w dacie: 1938, 1948, 1968 – to wszystko przykłady zdrady cywilizacji zachodniej. Na forum The Washington Post jakiś Rosjanin o nicku Ustin pisze mi: Rosja to nie ZSRR, nasz kraj się zmienił. Niestety, fakty temu przeczą. Moskale nie nauczyli się demokracji. Dziś Pani Rice mówi: To nie jest 1968 rok, kiedy Rosja mogła grozić swym sąsiadom, okupować stolicę i bezkarnie obalić rząd. Świat się uczy odpowiedzialności za tę wolność, jaką niosą na bagnetach marines i w portfelach amerykańskie korporacje. A na naszym podwórku (bożym podwórku)? Wytykanie zbyt ostrych reakcji, piętnowanie za słabych działań, afera z pilotem rządowego samolotu (warto spojrzeć co pisze o tym rosyjska prasa: to czym nasza się różni?), skandal z zegarkiem na ręce prezydenta. Wszystko to okraszone komentarzami ekspertów o których, zanim każden jeden otworzy usta, z góry wiadomo co powiedzą.

Wojna polsko-polska pod gwiaździstym sztandarem

Zgodnie z doktryną polityki miłości, nie powinniśmy też mieć tarczy i amerykańskich wojsk. Na szczęście Rosja najechała Gruzję i Sikorski poszedł po rozum do głowy (wyobrażam sobie tę naradę w KPRM: Nowak z Arabskim siedzą nad słupkami sondażowymi, ale Sikorski ich przekonuje, że jeśli Rosja zacznie grozić Polsce, to opozycja będzie mogła wytknąć, że PO nie wzięła amerykańskiego parasola). Cóż, to nie political fiction – to dokładnie to co wysypał Waszczykowski (i dostanie za to posadkę u Kaczyńskiego).
Mamy tarczę, mamy Patrioty, mamy garnizon Amerykańców, mamy sojusz wojskowy. Oczywiście jeśli Barack Husein Obama nie wygra wyborów. Cudza baza na naszej ziemi, to nie brzmi fajnie, ale wydaje się jedyną gwarancją, żeby Białystok nie stał się kiedyś Gori. Rosjanie na Amerykanów nie uderzą. Dlaczego? Bo ich lubią, albo szanują ze względu na delikatność polityki USA? Nie, bo się boją ich zdecydowania!
Condoleezza przyjechała, zjadła trzy posiłki, pochwaliła nas w pięknym przemówieniu, podpisała umowę w świetle kamer CNN, NBC, BBC, Al Jazzeery i innych stacji i wróciła do domu. Nasi politycy (a właściwie ich agencje reklamowe) najpierw pokłócili się o miejsce podpisu, potem o niedyplomatyczne zaproszenie, następnie o wymuszone spóźnienie prezydenta, o naruszenie protokołu przez Tuska, o złośliwość z meldowaniem wykonania zadania i wreszcie o parsknięcie Kaczyńskiego. Mają chłopaki talent. Tylko czemu w słupkach przybyło tylko PO, skoro to premier był przeciw tarczy?

Morał

Powróćmy do Kazika:

Cała ta historia niesie morał i to całkiem spory
Świat zobaczył, jak ten kraj jest bardzo chory
Polecam dobrą akcję:www.caritas.pl


muza:

Sting feat. MarizaA thousand years (odtwórz) (ściągnij)