To the future or to the past, to a time when thought is free, when men are different from one another and do not live alone — to a time when truth exists and what is done cannot be undone. From the age of uniformity, from the age of solitude, from the age of Big Brother, from the age of doublethink — greetings!
(G. Orwell, 1984)

sobota, 23 sierpnia 2008

Święty Jerzy walczy ze smokiem

Nie uważałem dotąd Kazika Staszewskiego za wieszcza, ale oto co śpiewa w piosence V rozbiór Polski (posłuchaj):

Sytuacja świata w roku 2008
Osiągnęła punkt krytyczny po kryzysie katyńskim
Przy dyskretnej aprobacie komunistów chińskich
Podpisano dokumenty porozumień berlińskich..
Najgroźniejsza sytuacja była sierpnia dnia ósmego...

Do tej piosenki jeszcze powrócę, ale najpierw: co wydarzyło się ósmego sierpnia? Rosja wkroczyła do Gruzji.
Już drugi tydzień Bolszewicy okupują Gruzję. Co tu do komentowania, poza tym, że bezprawnie najechany został kraj będący naszym sojusznikiem, kraj podobno ważny dla Europy, gorący przyjaciel USA. Rosja jak zwykle, poza azjatycką, prymitywną agresją, posłużyła się wpływami w krajach wolnego świata i sentymentami rusofilskimi, które już od czasów Woltera dużo ważą w opinii publicznej. Tak więc od początku większość mediów nawoływała, żeby zachować proporcje i pamiętać, że to Gruzja jest napastnikiem (bo zajęła swoje własne terytorium?), a grona amatorskich komentatorów rzeczywistości, w postach pod artykułami w internecie pisały o tysiącach ofiar Gruzinów (nieprawda) i biednym, wielotysięcznym narodzie Osetyńskim, który pragnie tylko wolności (nieprawda). Sam próbowałem nieudolnie walczyć z tymi etatowymi, albo nie, agentami wpływu. Nie da rady.
Pod konsulatem Rosji na placu Biskupim, grupka trzydziestu osób. Część to Gruzini, część kombatanci co spali na styropianie, część to pisowskie aparatczyki, trochę zwykłych ludzi. Krzyczą: Wszyscy jesteśmy Gruzinami!, albo Nie bój się Putina - pij gruzińskie wina!. Czują niemoc swojego protestu. Wiedzą, że na ulicę nie wyjdą tysiące ludzi, bo milcząca większość dba tylko o swoje samopoczucie i spokój. Są świadomi, że Gruzja walcząca z wielkim rosyjskim smokiem, sama nie ma żadnych szans.
10 sierpnia Gruzinka Chiora pisze w mailu do polskich przyjaciół: It is a real war in the heart of Europe! Russian agression will not stop. We want to defend our home country from another Russian annexion but we are too small. Please help us! I'm very affraid!. Dramat ludzi takich jak my. Gruzja jest za mała, ale są trzy wpływowe siły na świecie, które mogą wystraszyć Putinię: NATO, UE i USA. Wszystkie zareagowały, ale wszystkie ostrożnie. Zareagowałyby jeszcze powolniej, gdyby nie ta, zdaniem niektórych, niepoważna awantura Kaczyńskiego.
W piosence Kazika:

Wobec takiej sytuacji Aleksander Kaczyński
Wyjątkowy stan wprowadził podejmując się misji
Na naradę w Ministerstwie jakim walczyć orężem
Przybył pan prezydent z żoną i pan premier z mężem
Co ciekawe - poparły ich wszystkie siły w kraju
Wobec zagrożenia stanąć umieli nawzajem...
Zagrożenie zakończyło wszystkie waśnie, kłótnie, spory
Strach pokazał, że ten kraj nie jest tak bardzo chory

I tu się autor pomylił. Mój prezydent Kaczyński (na którego nie głosowałem), zwołał swoich czterech kumpli prezydentów i poleciał do stolicy najechanego kraju. Jednoznacznie poparł Gruzinów i ich demokratycznie wybranego przywódcę. Oczywiście nie zrobił tego zupełnie z czapy, tylko za aprobatą przywódcy świata – Busha. Szacun Kaczor! Mój premier Tusk (na którego głosowałem), a dokładniej chyba jego agencja pijarowska – KPRM, najpierw długo milczała, potem nie chciała dać samolotu Kaczorowi, wysłała z nim Sikorskiego jako przyzwoitkę, a na koniec, oczywiście zjechała inicjatywę prezydenta ustami wybitnych mężów stanu: Niesiołowskiego i Chlebowskiego. Bo Rosji nie powinniśmy drażnić, bo UE i NATO, a nade wszystko Francja (sic!) lepiej powalczą z Rosją o byt Gruzji.
Polskim interesem narodowym od setek lat, jest neutralizowanie zagrożenia ze strony naszego wschodniego sąsiada, imperialnej Rosji. Możemy tego dokonać tylko wchodząc mocniej w sojusze europejskie i transatlantyckie, sabotując powracające związki dwustronne Rosja-Niemcy i Rosja-Francja oraz wciągając w nie jak najmocniej kraje bałtyckie, Ukrainę, państwa kaukaskie. Silna europejska Ukraina i Gruzja, są gwarancją naszego bezpieczeństwa. To genialna myśl Giedroycia, która potrafiła połączyć i Kwaśniewskiego i Kaczyńskiego. To sposób na niezależność polityczną, gospodarczą i wojskową od Rosji. To absolutny elementarz polskiej polityki zagranicznej. Testament Giedroycia rozumie i realizuje prezydent, dlatego jest mężem stanu, mimo, że jest konusem, mlaska i przekręca nazwiska. Boi się takich działań premier, bo to twardsze niż polityka miłości. Dlatego dotąd rząd nie ruszył z dywersyfikacją dostaw energii, dokończeniem wycinania szpiegów i aktywniejszym zabieganiem o MAP dla Gruzji i Ukrainy. Dla pijarowców PO (PiSu zresztą też), priorytetem politycznym jest dowalić tym drugim.
Norman Davies ostatnio celnie zauważył w Newsweeku, jakim zaściankiem jest Polska. Rybiński z kolei napisał: zdanie Słoń a sprawa polska zastąpiło Szczur, a sprawa polska. Cały świat mówi o sytuacji Gruzinów, łamaniu prawa, reakcji światowej. W czeskiej Pradze widać przygotowania do obchodów wielu rocznic z ósemką w dacie: 1938, 1948, 1968 – to wszystko przykłady zdrady cywilizacji zachodniej. Na forum The Washington Post jakiś Rosjanin o nicku Ustin pisze mi: Rosja to nie ZSRR, nasz kraj się zmienił. Niestety, fakty temu przeczą. Moskale nie nauczyli się demokracji. Dziś Pani Rice mówi: To nie jest 1968 rok, kiedy Rosja mogła grozić swym sąsiadom, okupować stolicę i bezkarnie obalić rząd. Świat się uczy odpowiedzialności za tę wolność, jaką niosą na bagnetach marines i w portfelach amerykańskie korporacje. A na naszym podwórku (bożym podwórku)? Wytykanie zbyt ostrych reakcji, piętnowanie za słabych działań, afera z pilotem rządowego samolotu (warto spojrzeć co pisze o tym rosyjska prasa: to czym nasza się różni?), skandal z zegarkiem na ręce prezydenta. Wszystko to okraszone komentarzami ekspertów o których, zanim każden jeden otworzy usta, z góry wiadomo co powiedzą.

Wojna polsko-polska pod gwiaździstym sztandarem

Zgodnie z doktryną polityki miłości, nie powinniśmy też mieć tarczy i amerykańskich wojsk. Na szczęście Rosja najechała Gruzję i Sikorski poszedł po rozum do głowy (wyobrażam sobie tę naradę w KPRM: Nowak z Arabskim siedzą nad słupkami sondażowymi, ale Sikorski ich przekonuje, że jeśli Rosja zacznie grozić Polsce, to opozycja będzie mogła wytknąć, że PO nie wzięła amerykańskiego parasola). Cóż, to nie political fiction – to dokładnie to co wysypał Waszczykowski (i dostanie za to posadkę u Kaczyńskiego).
Mamy tarczę, mamy Patrioty, mamy garnizon Amerykańców, mamy sojusz wojskowy. Oczywiście jeśli Barack Husein Obama nie wygra wyborów. Cudza baza na naszej ziemi, to nie brzmi fajnie, ale wydaje się jedyną gwarancją, żeby Białystok nie stał się kiedyś Gori. Rosjanie na Amerykanów nie uderzą. Dlaczego? Bo ich lubią, albo szanują ze względu na delikatność polityki USA? Nie, bo się boją ich zdecydowania!
Condoleezza przyjechała, zjadła trzy posiłki, pochwaliła nas w pięknym przemówieniu, podpisała umowę w świetle kamer CNN, NBC, BBC, Al Jazzeery i innych stacji i wróciła do domu. Nasi politycy (a właściwie ich agencje reklamowe) najpierw pokłócili się o miejsce podpisu, potem o niedyplomatyczne zaproszenie, następnie o wymuszone spóźnienie prezydenta, o naruszenie protokołu przez Tuska, o złośliwość z meldowaniem wykonania zadania i wreszcie o parsknięcie Kaczyńskiego. Mają chłopaki talent. Tylko czemu w słupkach przybyło tylko PO, skoro to premier był przeciw tarczy?

Morał

Powróćmy do Kazika:

Cała ta historia niesie morał i to całkiem spory
Świat zobaczył, jak ten kraj jest bardzo chory
Polecam dobrą akcję:www.caritas.pl


muza:

Sting feat. MarizaA thousand years (odtwórz) (ściągnij)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz