To the future or to the past, to a time when thought is free, when men are different from one another and do not live alone — to a time when truth exists and what is done cannot be undone. From the age of uniformity, from the age of solitude, from the age of Big Brother, from the age of doublethink — greetings!
(G. Orwell, 1984)

wtorek, 26 stycznia 2010

Od autora

Hola, hola! Chyba muszę przystopować z tymi złośliwościami wobec Tuska. Bo jeszcze trochę i nie pozostanie mi nic innego jak otworzyć rubrykę w Rzepie albo siąść w programie Ziemkiewicza. Chyba grozi mi dryfowanie w stronę Żakowskiego, czyli zgreda co wszystko wie lepiej. Nic z tych rzeczy!
Czemu zatem tyle krytyki Platformy? Dlaczego mało przytyków wobec bliźniaków? Towarzystwo miałbym przednie: Waglewski, Olbrychski, Kondrat (swoją drogą: to akurat oni tak strasznie cierpieli za czasów PiSlandii?) . Więc czemu ciągle o PO?
  • PO pierwsze primo: z wygody. Tyle dają pretekstów, żeby się przyczepić, że grzechem byłoby nie skorzystać.
  • PO drugie primo: bo jaki sens ma krytykowanie tych, którzy nic realnie teraz nie znaczą? Zresztą wszyscy najeżdżają na evil twins i na lewicę też, więc gdzie tu oryginalność.
  • PO czwarte primo i ostatnie: z zawodu. Ale nie w sensie, że taki mój zawód, żeby krytykować. Platforma zawodzi. SLD nie zawiodło, bo po komuchach nic dobrego się nie spodziewałem. PiS też nie, bo także nie oczekiwałem wiele ponad kłótnie. Od PO spodziewałem się dużo, a ostały się ino obietnice. Obietnica za obietnicą, obiecywanie reform i reformowanie obiecanych obietnic.
Kiedyś w liceum robiliśmy dla radia RAK sondę wyborczą. Sprzątaczka na dworcu w Krakowie, którą zapytałem na kogo będzie głosować odpowiedziała:
- aaa na Unię Wolności.
Spytałem więc:
- Jak Unia rządziła to było według pani dobrze?
- No nie - odpowiedziała.
- To dlaczego na Unię Wolności? - nie odpuszczałem.
- Bo może się poprawią...

W miejsce Unii można podłożyć dowolną partię. Jak nazwać wybór tej sprzątaczki: głupota? rozsądek? bezradność? Wszyscy tak wybieramy.

Muza:
* Wspomnienie Rzymu, gdzie na drzewach mandarynki: Led Zeppelin – Tangerine (posłuchaj)
* Coś innego, ale jakby znajome: Guillemots – Take Me Out (posłuchaj)

niedziela, 24 stycznia 2010

Domniemanie racji

Ostatnio w TV króluje sequel najlepszego polskiego serialu ostatnich lat – Komisja Śledcza, sezon 4. Przewodniczący Sekuła (to postać komiczna, odgrywa rolę takiego skrzyżowania Jasia Fasoli i Foremana z Dr House'a – nieudolnego szefa zespołu diagnostycznego) kończył ostatnio posiedzenie komisji jednoosobowo. Trzeba przyznać, że scenarzysta odcinka odwalił kawał dobrej roboty, bo sam pomysł na to, żeby za stołem siedział jeden człowiek i zadawał w pustą przestrzeń pytanie: Czy ktoś z członków Komisji chce jeszcze zadać świadkowi pytanie? jest świetny.
Generalnie jednak, tak jak to zwykle bywa, sequel jest dużo gorszy niż pierwsza część. Cóż Rokita, Ziobro, Beger i Błochowiak to już kultowe postaci. Dla Beger i Ziobry był to początek wielkiej kariery aktorskiej (monolog o doktorze G. wszedł już do kanonu kina niemal jak teksty de Niro z Taksówkarza). Niestety posłanka SLD nie potrafiła się już pozbierać po swej debiutanckiej roli. Zupełnie jak kapitan Kloss, została zaszufladkowana w pionowych korytarzach. Również J.M.W. Rokita, gwiazdą już nie został. Nikt go nie chciał zaangażować, zaliczył tylko krótki epizod w jakiejś niemieckiej produkcji o lotnictwie...
Może to ta nowa komedia sprawia, że główne media w naszym kraju są ciągle zauroczone premierem i jego błyszczącym gabinetem. Łatwo zaobserwować postawę, którą można nazwać domniemaniem racji Platformy: jeśli jest jakiś spór, to rację ma PO. Tak było ostatnio przy relacjonowaniu przesłuchania posła Chlebowskiego. Pan Sekuła mówił do pustej sali, bo pozostali członkowie byli na przerwie, którą tenże Sekuła ogłosił. Opozycja się oczywiście oburzyła, że przerwa została skrócona, przewodniczący twierdził, że wszystko odbyło się punktualnie. Co zrobiły media? Naturalnie uwierzyły Sekule. Dopiero kiedy któryś z dziennikarzy dokonał skomplikowanych obliczeń, wyszło mu, że jednak pauza trwała sześć zamiast dziesięciu minut. Nie powinno zatem zdziwić, jeśli okaże się niebawem, że Miro i Zbychu jedynie ratowali naszą polską gospodarkę wspierając firmy Ryśka. A co innego mieli robić? Przecież wszystkie Ryśki to porządne chłopy. Morda!

Muza:
* świetne polskie kulinarne Reggae: Tymon & The TransistorsBigos heart (posłuchaj)
*bywa tak, że do umysłu się przylepia jakiś kawałek (może to przez polski wątek): Marina & The DiamondsHollywood
(obejrzyj)

niedziela, 17 stycznia 2010

Nowy mebel

Powstała nowa kanapka na polskiej scenie. Przyrządził ją najlepszy bajkopisarz wśród polityków – poseł Dorn. Wydawało się, że już trwale lewica przejęła to, co było w latach 90. ub. wieku znakiem firmowym prawicy: totalne rozdrobnienie. Okazuje się jednak, że PiS i PO to za mało. Cóż, "prezes partii" nawet kanapowej – to brzmi dumniej niż "członek". Nawet jak jedynymi kolegami partyjnymi są kumple od piwa oraz pies Saba. Teraz, żeby przywrócić aequilibrium w przyrodzie oraz wyrównać Jin i Jang, powinna zaraz powstać partia Polska Minus, tym razem założona przez Gowina i innych uciekinierów z PO.
Swoją drogą fajnie by było, gdyby w polskiej polityce pojawił się jakiś porządny mebel, bo to co teraz mamy to rupiecie. PiS, czyli bujany fotel po dziadku (stary, skrzypi i niepotrzebny), a PO – skręcana sofa z Ikei (kupiłeś, bo ładnie wyglądała na zdjęciu, ale ze złożeniem radź sobie sam).
Obawiam się, że ugrupowanie krewnych i znajomych Ludwika za rok lub dwa zapuka do drzwi PiSu (zupełnie jak borówki pragną sojuszu z SLD z którego odchodziły), a Kaczyńscy wspaniałomyślnie adoptują buntowników. I to będzie pierwsza w Europie adopcja przez jednojajowych bliźniaków. A mówią, że jesteśmy nietolerancyjni.

Muza:
Z nowej płyty Hey, wybieram dwa:
*Hey Kto tam? Kto jest w środku? (posłuchaj)
* Hey Chiński urzędnik państwowy (posłuchaj)
ale jednak w Trójce najlepiej koncertowo brzmiało stare to: Muka (posłuchaj)