To the future or to the past, to a time when thought is free, when men are different from one another and do not live alone — to a time when truth exists and what is done cannot be undone. From the age of uniformity, from the age of solitude, from the age of Big Brother, from the age of doublethink — greetings!
(G. Orwell, 1984)

niedziela, 20 grudnia 2009

Take it eeaasy

I.
Największą zaletą naszego rządu jest to, że nic nie robi. To główny powód dla którego możemy śmiało powiedzieć: mogłoby być gorzej. To trzyma Donaldowi słupki.
Ostatnio rząd nic nie zrobił w sprawie świńskiej grypy i... epidemia sama odeszła. Premier osobiście zadbał, żeby nie zrobić dilu gazowego z Rosją. Chwałą Bogu, bo kupilibyśmy tyle, że nikt by tego nie przepalił. Na nowy rok przed rządem też ambitne cele: absolutnie nie ruszyć sprawy bioetyki, nie zająć się deficytem i zapobiec jakimkolwiek zmianom służby zdrowia.
Tak więc Premierze. Jak to było w tej piosence? Relax, don't do it, when you want to come. Nie rób nic, jeśli chcesz dojść (do prezydentury).

II.
Jakoś tak ciepło się zrobiło na sercu, kiedy w radiu informowali o światowych przywódcach ratujących świat przed globalnym ociepleniem. Ja właśnie wtedy próbowałem odmrozić szyby w aucie. Przy -12 stopniach to nie takie proste.

III.
Cytat dnia, ze spotkania leśnych dziadków z PZPN:
Dziadek Prezes: - Gdyby pan nie uciekł jak szczur z zarządu, zobaczyłby wszystkie umowy. Ze Sportfive, z Nike i inne.
Dziadek Członek: - Prostactwo z pana wyszło. Ja nie jestem i nigdy nie byłem szczurem, który ucieka. Mam honor, a pan jego nie ma!

Muza:
Dziś dwa teledyski:
* Bird and the Bee – Again & again. Klip zrobił Dennis Liu i nic nie przeszkadza, że to reklama Mac'a. A ta dziewczyna z ekranu... (obejrzyj)
* Flairs – Better Than Prince. Nieprzeciętna animacja by Jonas & François
(obejrzyj)

niedziela, 13 grudnia 2009

Szybciej, bo ucieknie

Choć pan Frasyniuk w TVN24 apelował słusznie, żeby w rocznicę stanu wojennego mniej mówić o Jaruzelskim (a jeszcze w lutym chciał stawiać generałowi pomniki), to warto jednak poświęcić mu kilka zdań. Krótko i merytorycznie (czyli będzie nudno - przyp. red.). Ostatnie niusy medialno-historyczne są do tego wystarczającym pretekstem.
Dr Dudek ogłosił obszerne fragmenty notatek adiutanta marszałka Kulikowa, który był szefem wszystkich szefów w Układzie Warszawskim. Potwierdzają one to, co wcześniej ustalił autor filmu o Kuklińskim: Jaruzelski w rozmowach z władcami Kremla prosił, a właściwie błagał o interwencję wojskową. Paradoksem jest to, że Ślepowronowi jego radzieccy towarzysze pomóc nie chcieli: w 1981 roku mieli dość problemów z Afganistanem i polityką Reagana. Notatniki generała Anoszkina są w opinii historyków twardym dowodem obalającym to co Jaruzelski broniąc się wmawiał od lat: obroniłem Polskę przed Sowietami. Tym bardziej, że potwierdzonym przez stenogramy i inne dokumenty wydobyte z archiwów niemieckich, rosyjskich i węgierskich - bo polskie zostały przezornie zniszczone przez... zgadnijcie kogo. Na razie znamy fragmenty zeszytów Anoszkina, ale niebawem udostępniona zostanie ich pełna treść, która ma nie pozostawić złudzeń (informacja za twitterem Eryka Mistewicza - w mediach tego jeszcze nie ma).
Z kolei w Superwizjerze TVN pokazał niedawno reportaż odsłaniający kulisy szkolenia na terenie PRL młodych terrorystów RAF (potomkowie Baader-Meinhof). Dziennikarze ustalili, że na Mazurach niemieccy terroryści uczyli się swego fachu, a opiekę zapewniały polskie służby. Ciekawe. Na tyle, żeby wywołało w Niemczech burzliwą dyskusję. U nas cisza.
Miało być merytorycznie, zatem więzłowata konkluzja: nie jestem karnistą, ale art. 122 Kodeksu Karnego z 1969 roku (obowiązywał kiedy Jaruzelski błagał o pomoc ZSRR) za zdradę przewiduje więzienie od 10 lat, albo karę śmierci. Zarówno to, jak i ukrywanie terrorystów, w którym kierownictwo PRL (w tym tow. Wojciech) musiało maczać paluchy, można uznać za zbrodnię komunistyczną, która nie ulega, albo jeszcze nie uległa przedawnieniu (do 2020 roku). To, że czerwony generał jest stary nie ma tu żadnego znaczenia. Ile nosi dioptrii w okularach też. Sąd ma co osądzić. Tylko szybko, bo im ucieknie dalej niż Polański ze Szwajcarii. Z piekła nie ma ekstradycji.

Muza:
* Editors coveruje Gorillaz – Feel Good Inc. (posłuchaj)
*The White Stripes i klocki lego Fell in Love with a Girl (obejrzyj)

czwartek, 3 grudnia 2009

Super miejscówka

To nieprawda, że podróż koleją skraca czas. Podróż koleją czas wydłuża. Niemiłosiernie! Polską koleją, oczywiście. Pewnie w takim teżewe jest inaczej, a w pendolino to już na pewno – wiem, bo jechałem. Ale tu jest Polska. My tu, panie, mamy PKP.
Pamiętam ze szkoły coś tam o pociągu i teorii względności. Czyżby sam A. Einstein korzystał z usług Polskich Kolei Państwowych? Faktem jest, że – czy chcemy, czy nie – w polskich pociągach czas płynie wolniej. Właściwie nawet nie płynie, tylko kapie. Ledwo kapie. Zresztą to tak, jak podróż samolotem dla nielubiących latać: zerkanie na zegarek co godzinę po to, żeby przekonać się, że minęło pięć minut. Znacie to?
Zmienia się jednak na dobre. Kiedy mój (opóźniony rzecz jasna) skład wjechał na Warszawę Zachodnią przez szczekaczkę doniesiono, że pociąg na który się miałem byłem przesiąść,by myknąć do Bydgoszczy, specjalnie na nas Krakusów poczekał.
Pewno, że fakt, iż podróż na odległość pięciuset kilometrów trwa osiem bez mała godzin, przysparza o ból głowy, ale ileż można w tym czasie nadrobić zaległości! Spokojnie posłuchać, popracować, łyknąć jakąś fajną książkę. Choćby opowiadania Süskinda – nadały się wyśmienicie: wprawiły w humor i sprawiły, że posłyszawszy niespodzianie o kolejnym opóźnieniu, za Kontrabasistą ryknąłem: ja oleeewam!
W drodze powrotnej PKP spisały się jeszcze wyśmieniciej. Wizja dwóch przesiadek wydawała się mission impossible. Tym bardziej, że na każdą było dziesięć minut. Ale niczym Tom Cruise (tyle, że wyższy) – w biegu, dałem radę. Zaś bydgoską frustrację spowodowaną przez kasjerkę, która nie umiała sprzedać biletu do Krakowa, załagodziła kasjerka z lirycznego Kutna (O Kutno! O Kutno! Wyprałoś mnie z uczuć jak płótno pisał mistrz Przybora), od której dostałem miejscówkę gratis! Z odręcznym dopiskiem "super miejscówka". Zatem siedzę sobie w drugiej klasie ekspresu Sawa – w tej współczesnej kapsule czasu (pozdrawiam wszystkich sympatyków hibernacji!). Mknę do Krakowa i rzeczywiście super jest. Ale na szczęście już niedługo dojadę.
(gdzieś przed Włoszczową, 1 grudnia 2009)

Muza:
*Strachy na lachy – Żyję w kraju (posłuchaj) – mimo, że z ich krytyką lustracji się nie zgadzam, bo po prostu nie mają racji. Reszta nadal aktualna, a może nawet bardziej niż za PiSu
*Nathalie and the Loners – Pretty sad (posłuchaj) – warto odczekać chwilę aż się zacznie