To the future or to the past, to a time when thought is free, when men are different from one another and do not live alone — to a time when truth exists and what is done cannot be undone. From the age of uniformity, from the age of solitude, from the age of Big Brother, from the age of doublethink — greetings!
(G. Orwell, 1984)

sobota, 31 stycznia 2009

Neuropolityka

Wreszcie można ponabijać się z PiSu! Bielan&Kamiński zaserwowali Polakom nową kampanię wizerunkową prezesa. Cóż, nie wiem czy jest trudniejsze zadanie, niż z Jarka Kaczyńskiego zrobić sympatycznego i medialnego gościa. To tak, jakby Ikea próbowała zachwalać klientom krzesła elektryczne. Ale powodzenia, chłopaki. Kurski po pokazaniu szefa z trzema kobietkami, już podobno myśli, co następne. W następnym spocie ma wystąpić z gejem, lesbijką i transwestytą. Za niedługo Kaczyński zacznie pokazywać się w skórze, z kolczykiem w nosie, okaże się, że od lat jest żonaty, a mieszka nie z mamą tylko z kochanką. Konto ma i to na Kajmanach, nie ma prawka bo mu odebrali za szybką jazdę na harleyu, a jego pupilkiem jest nie żaden kotek Alik, tylko aligator.
Mówi się, że sprawa zmiany image Marcinkiewicza, to była taka próba. Ciemny lud kupił i pokochał premiera rozwodnika, znaczy, że jest gotów na eksplozję nowego prezesa Kaczyńskiego. Podobno Tuskowi sztabowcy już rozmyślają nad kontruderzeniem. Donald ma bez pamięci zakochać się w przebranym za kobietę Palikocie.
Ministrowi Sikorskiemu daleko odwagą do swojego... nazwisknika (? no bo nie imiennika) Naczelnego Wodza. Oby nie skończył tak jak on – katastrofą. Terroryści grożą, że za trzy dni zetną polskiego inżyniera, a ten... w trybie pilnym przeprowadza rozmowę telefoniczną ze swoim pakistańskim odpowiednikiem. Nie wiem jak powinien postąpić każdy szef dyplomacji, ale wiem co ja bym zrobił na miejscu Radka i jego szefa premiera. Wysłałbym raz, dwa chłopaków z Gromu, albo Formozy. Czemu rząd nawet tego nie spróbuje? Bo, przecież: ojej, nie zrobiliśmy badań opinii, czy naród dobrze to odbierze.
Muszę się zapytać specjalistów neurologów, czy dałoby się wyciąć z mózgu Kaczyńskiego fragmenty odpowiedzialne za pracowitość, wizjonerstwo i odpowiedzialność (najpierw trzeba by je znaleźć w gąszczu tkanek spiskowo-nienawistnych) i wszczepić je Tuskowi, zastępując lenistwo i konformizm. Widziałem ostatnio coś podobnego w dr House...

Póki co, biorę przykład z Tuska i uciekam szusować tutaj. Arrivederci!

Muza:
Znów coverowo, ale w wersji live:

  • Tori Amos śpiewa The Police – Wrapped around your finger (posłuchaj) lirycznie nostalgicznie, a Franz Ferdinand post punkowo – nie wiem czyje What you waiting for (posłuchaj) (ściągnij), to lepsze niż ich nowa płyta.

wtorek, 20 stycznia 2009

Życzę 100 procent Platformie!

Polityka w odróżnieniu na przykład od matematyki, chemii lub fizyki jądrowej ma to do siebie, że każdy może się pobawić w eksperta. Szczególnie łatwo jest rzucać przepowiednie, bo kto za rok je sprawdzi. Ale jeśli nie robi się tego pod pozorem naukowości (najlepiej finansowanej za kasę z Unii), albo tonem wszechwiedzącego wyjadacza w TVN 24, fajnie czasem posnuć sobie amatorsko political fiction. Dlatego dzisiaj wróżby na przyszły polityczny rok.
Pierwszym potencjalnym punktem zwrotnym będą eurowybory w czerwcu. Zostało jeszcze 5 miesięcy, więc PO zaliczy co najmniej 2-3 większe wpadki. Co to będzie? Nie wiem, może kolejny urlop albo podróż życia Tuska, następny ustawiony przez Klicha lub ludowców konkurs, druga porażka Drzewieckiego z PZPN, a może zator w wydawaniu funduszy strukturalnych? Jedno wiem i tu nie trzeba być jasnowidzem: PO będzie szło lekko w dół. PiSowi natomiast do czerwca będzie rosnąć – w końcu skończyli bojkot ITI. Chyba, że Kaczory znów chlapną coś na miarę małych dziewczynek na gestapo. Lewica, ku mojej nieskrywanej radości jeszcze bardziej się podzieli (może dojdzie do tego, że każdy z ich posłów będzie z innej partii?). Jak będzie zatem w eurowyborach? Cóż, wygra oczywiście PO, ale mając ledwie 40%. Drugi PiS z poparciem 30%. Potem długo, długo nic, a nad kreską jeszcze oczywiście niedoszacowani w sondażach (ludzie się wstydzą?) ludowcy – 10%, nowopowstała Polska XXI z rakietą wyborczą w postaci Rokity – 6% i któraś z partyjek lewicowych (stawiam, że najwyżej będzie ta w której będzie akurat Rysio Kalisz) – 7%.
Czy te wybory dużo zmienią? Nie, chyba, że miłościwie nam panujący dojdą do wniosku, żeby razem z nimi odbębnić przyspieszone wybory parlamentarne. Taka ucieczka do przodu dałaby PO szansę zdobycia większości, która pozwoliłaby Tuskowcom gwizdać na weto Małego Kaczora. Z drugiej strony, każde wybory to ryzyko – nigdy nie wiadomo kto ma na kogo jakie haki (nadal nic nie wiemy o drugim dziadku Donalda). Wybory teraz są raczej mało prawdopodobne, prędzej za rok, żeby premier mógł od mocnego uderzenia zacząć swoją prawdziwą kampanię – prezydencką. Eurowybory mają natomiast szansę po pierwsze wreszcie pogrzebać całkowicie postkomunę i post-Unię Demokratyczną (dopiero na ich gruzach Sierakowski może budować eurolewicę, a Piskorski socjaldemokrację – już się tego obawiam). Po drugie, do mainstreamu ma szansę wejść też projekt polityczny Rokity-Dudkiewicza-Ujazdowskiego. Utrwalaczom III RP (a konkretnie ustawie o finansowaniu partii z budżetu) zawdzięczamy to, że nasza scena polityczna wreszcie się porządkuje i coraz bliżej nam do systemu dwupartyjnego. Z jednej strony to dobrze, bo taki mechanizm wyrzuca skrajnych populistów (więc premierów Lepperów już nie będzie, najwyżej Kononowicze – gwiazdy internetu). Z drugiej źle, bo trudno przełamać duopol największych partii, trudno nawet przekroczyć próg załapania się na dotację (3%). Trochę tak jak przy lądowaniu wahadłowca, rzadko i na krótko otwiera się korytarz przez który można dostać się na Ziemię. Każde wybory są takim tunelem powietrznym, a w przypadku nowej partii opartej na gwiazdach – znanych twarzach, wybory europejskie, stawiające na osobowości, są korytarzem najszerszym. No, może nie licząc elekcji prezydenta, ale to czeka nas na szczęście dopiero za półtora roku.
W tym roku odbędą się jeszcze wybory samorządowe. Niespodzianek nie będzie, może wreszcie władzę oddadzą ostatnie niedobitki czerwonych – np. Pan Majchrowski. W miastach swoje szańce ugruntują PO (na zachodzie, północy, w największych metropoliach) i PiS (wschód, południe, mniejsze miasta). W terenie jak zwykle plony zgarnie PSL.
Do początku kampanii prezydenckiej wiosną 2010 roku czeka nas zatem umiarkowanie spokojny czas. Rząd nadal nic nie będzie robił, ale dzięki temu mało popsuje. PiS nadal będzie wypominał rządowi brak radykalizmu, ale gęby Gosiewskiego, Suskiego i Karskiego będą jakoś tak mało przekonujące dla społeczeństwa. Prezydent ciągle będzie robił różne wygibasy, żeby ocieplić wizerunek (jakbym miał coś podpowiedzieć spin doktorom to: użyć bardziej Pierwszej Damy! U Kwacha podziałało, a gdzie tam Joli do Marii). Reszta będzie się przepychać, wiercić, ale zniknie w tle.
No chyba, że w tak zwanym między czasie zdarzy się jakieś trzęsienie ziemi na miarę sprawy Rywina. Co mogłoby się stać? Mogłoby na przykład euro przekroczyć 5 złotych, a frank szwajcarski 3,50 PLN co mimo, że dla naszych producentów korzystne, byłoby nie do wytrzymania dla portfeli tych, co mają kredyty walutowe. Zagraniczne koncerny mogłyby zacząć obficie zamykać fabryki w Polsce. Zachowawczość władzy jest dobra w okresie prosperity, ale w obliczu kryzysu ludzie żądają aktywności. Wiem, to straszne, ale mogą przestać kochać rząd spokoju i miłości!
Jest też kilka innych potencjalnych beczek prochu. Jedną z naszych krajowych może być sprawa Olewników. Niewyjaśnionych morderstw ludzie mają już dosyć. Jeśli powstałaby komisja śledcza, mogłaby przyspieszyć powrót PiSu, bo akurat w sprawie tej zbrodni naprawdę istniał i nadal trwa jakichś układ.
Impuls do wybuchu może przyjść też z zewnątrz. Na świecie może dojść w 2009 roku do kilku kryzysów. Wojna w Palestynie się nie skończyła, tylko na moment przygasła. Co będzie jak reszta świata arabskiego się do niej dołączy? Rosja w obliczu katastrofy gospodarczej jest gotowa na wiele ostrych posunięć. A jeśli kryzys gazowy był tylko testem na ile Unia i USA są gotowe ginąć za niepodległą Ukrainę? Do przesilenia może dojść w Korei Płn. i na Kubie, pytanie tylko czy chorych (a może już martwych) przywódców zastąpi demokracja, czy raczej gorsi dyktatorzy. Nie wiadomo też jak świat zareaguje na początek rządów Obamy i jak nowy demokratyczny prezydent zareaguje na świat. To wszystko może wpłynąć na nastroje w Polsce.
Wszystko się może zdarzyć odkrywczo stwierdza autorka jednego z popowych przebojów. Jedno jest pewne: każdy kryzys to problem Platformy, każdy przejaw uspokojenia sytuacji to dla nich punkty. Pozostaje tylko życzyć drużynie Tuska 100% poparcia w grudniu, ale – broń Boże! – nie z sympatii, tylko dlatego że będzie to oznaczać wyjątkowo szczęśliwy 2009 rok!


Muza:
Znowu Republikańsko i to bardzo. Podwójnie:
RepublikaRepublika marzeń (posłuchaj) (ściągnij)
RepublikaReinkarnacje (posłuchaj) (ściągnij)

środa, 14 stycznia 2009

Czytelnicy piszą, że flaki z olejem. Żądają czytelnicy błyskotliwości i dosadności. Cóż ma począć biedny autor. Musi wysilić umysł, nawyginać śmiało wyobraźnię i powyżymać szare komórki. Czy go na to stać? W końcu tyle w nim przekonania o własnej niedoskonałości...
To nie tak jak z Palikotem czy Kurskim, którzy budzą się codziennie z pełnym magazynkiem ciętych ripost oraz pomysłów na gadżety i żarty. Gdzież mu tam do Gowina, którego każde słowo traktowane jest jak eliksir krakowskiej inteligenckości. Nie ma również zdolności Kaczyńskiego do niekontrolowanego, dobitnego obrażania i tej cudownej pewności, że białe jest czarne. Może też tylko śnić o charyzmie Tuska, której czar rozsiewany na około powodowałby ekstazę (niemal jak w Pachnidle). Baa, nawet o ociekającym erotyzmem humorze Millera, albo rubaszności Oleksego, autor może jedynie pomarzyć. Gdyby był choć tak twardy i zły jak Putin, wtedy mógłby być nudziarzem, nieważne i tak budziłby respekt. Gdyby miał kobietę taką jak Carla Bruni, mógłby być kurduplem, a i tak ludzie by go podziwiali. Albo gdyby rządził Ameryką, wtedy nawet jako głupek byłby słuchany z atencją.
Mimo to nie poddaje się. Po kolejnym ciosie własnej miałkości, słaniając się na nogach podnosi autor czoło, zrywa się autor do obrony Termopilów swego talentu. Usque ad finem! Gotów zginąć. Przywołując k'sobie piękną muzę Kalliope, woła autor rozpaczliwie: O Pani, spraw by język giętki...! I – sięgając po ironiczny patos jako broń ostateczną (tako jak Pilch Jerzy często czyni), niczym na okrzyk Herberta: ... idź wyprostowany wśród tych co na kolanach...po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę... Bądź mierny Idź! – stawia ostatnią kropkę felietonu.


Muza:
Dziś w duchu inż Mamonia, na tapecie wydana niedawno zlepianka Wszystkie covery świata (ściągnij całość), a na niej:

  • PawilonByłaś serca biciem – to Andrzeja Zauchy i to jest zaskoczenie (posłuchaj);
  • CKODJa Stoję, Ja tańczę, Ja walczę z repertuaru ostrej Siekiery – przyzwoicie niepokojące granie (posłuchaj);
  • PogodnoNie ma zysku, śpiewało to za przeproszeniem Kombi, ale cover dobre, mocne (posłuchaj);
  • L.StadtAin't Go No Music Johna Portera, jest bardzo brit (posłuchaj);
  • OszibarackŚmielej, dawniej Klaus Mitffoch (cokolwiek to było), obecnie transowe i pociągające (posłuchaj);
  • HurtLipstick on the Glass Maanamu oczywiście, to hurtowe trochę plastikowe, oryginał genialnie lepszy (posłuchaj);
  • GoldfrappYes Sir Baccary – taka żenuła, a tutaj zupełnie do siebie niepodobne i dobre (posłuchaj);
  • Baby CharlesI Bet You Look Good..., niedawno Arctic Monkeys, a teraz zrobiona trochę w stylu retro (posłuchaj);
  • PlaceboDaddy Cool – Boney M zrobiona na rockowo, śmieszne (posłuchaj);
  • The Rumble StripsBack to black Amy Winehouse, pop-punkowo i bardzo angielsko (posłuchaj).
...resztę od razu wyrzucić/skasować/spalić bo to shit.