Miłość w czasach kryzysu niejedno ma oblicze. W naszym kraju nad Wisłą, tegoroczny huragan namiętności ma na imię Isabel. Tornado to zmiotło z powierzchni cały kilkudziesięcioprocentowy kapitał politycznego zaufania gorzowskiego Nikodema Dyzmy. Ta burza z Londynu była pierwszym przebłyskiem końca marzeń Kazimierza o powrocie na szczyt. Tryumfalnym powrocie, bowiem miał to być samodzielny skok na premierostwo, a nie tak jak wcześniej, kopniak w (wstawić dowolne słowo na cztery litery) od prezesa PiSu. Zamiast kariery ''od nauczyciela fizyki do szefa rządu'' mamy nową, najbardziej realną (bo prawdziwą), polską telenowelę w wenezuelskim stylu: bogaty i wpływowy bankier Casimiro i jego miłosna niewolnica Isabel. Wszystko to na tle Big Bena. Londyńczycy się mogą schować. Do tego wątek erotycznej fascynacji dużo młodszą kobietą i afera spekulacyjna - scenariusz niemal gotowy. Jest nawet coś dla naszych radiomaryjnych narodowców: żydowski bank o swojsko przekręcanej nazwie Goldman sucks, który dąży do bankructwa naszej wspaniałej Ojczyzny i jej pradawnej, piastowskiej waluty.
Romans Casimiro budzi skrajne uczucia: od oburzenia, przez litość, po sympatię. Jedni wypominają grzech, drudzy napominają jak londyńskie metro: Kaziu, mind the gap! Uważaj, dwadzieścia lat różnicy to za dużo, ileż można się zachwycać tymi białymi kozaczkami. Co by jednak nie mówić jest w tej całej bulwarowej historii jakiś element literacki, niemal rodem z Marqueza. Sympatyczna nieudaczność gościa, który wszystko spieprzył, bo się zakochał. Chciałoby się tak: zidiocieć wiosną dla jakiejś Isabel.
Romans Casimiro budzi skrajne uczucia: od oburzenia, przez litość, po sympatię. Jedni wypominają grzech, drudzy napominają jak londyńskie metro: Kaziu, mind the gap! Uważaj, dwadzieścia lat różnicy to za dużo, ileż można się zachwycać tymi białymi kozaczkami. Co by jednak nie mówić jest w tej całej bulwarowej historii jakiś element literacki, niemal rodem z Marqueza. Sympatyczna nieudaczność gościa, który wszystko spieprzył, bo się zakochał. Chciałoby się tak: zidiocieć wiosną dla jakiejś Isabel.