To the future or to the past, to a time when thought is free, when men are different from one another and do not live alone — to a time when truth exists and what is done cannot be undone. From the age of uniformity, from the age of solitude, from the age of Big Brother, from the age of doublethink — greetings!
(G. Orwell, 1984)

sobota, 24 kwietnia 2010

Smoleńsk (1)

Pierwsza reakcja: nie wierzę. Przecież takie rzeczy się nie zdarzają. Rządowy samolot, choćby nawet i radziecki, nie ma prawa tak po prostu się rozbić. A nawet gdyby, to nie może pogrzebać kilkudziesięciu najważniejszych ludzi w państwie. Okazuje się, że w naszym przypadku spełnia się chińska klątwa "Obyś żył w ciekawych czasach". W tym miejscu po środku E-u-ro-py, ciekawe czasy wydają się nie mieć końca.
Potem przyszły trzy dni jedności. Widziałem ludzi pod Wawelem w dzień katastrofy – całkiem otępiałych. Poważne twarze w samochodach i nawet pani na stacji benzynowej bez służbowego uśmiechu w komplecie z przepisowym "miłego dnia". W kolejnych dniach nie było PiSiorów i POlszewików, ateuszy i moherów, wykształciuchów i oszołomów, komuchów i styropianów. Okazało się, że Prezydent był sympatyczny i miał dobrą żonę. A zaraz potem daliśmy się podzielić mediom oraz emerytowanym autorytetom.
Pod Wawel wróciłem w niedzielę. Widziałem tłum śpiewający hymn i ludzi przepychających się byle zrobić zdjęcie trumnie. Widziałem studentów chwalących Prezydenta – męża stanu i szary napis sprejem: "Nie na Wawel". Widziałem Saakaszwilego pędzącego limuzyną pod wzgórze pożegnać przyjaciela. Było w tym wszystkim coś fascynującego. Ale nie byłem tylko obserwatorem.
Minęły dwa tygodnie, a jakoś nikt się u mnie nie pali do ściągnięcia flagi. Może dlatego, że co dzień widać kolejne karawany i pogrzeby. Jednocześnie odżywają spory, bo w końcu idą wybory. Pytanie: "Co będzie dalej?". Wierzę, że siedzi w wielu głowach. Mam ciągle resztkę nadziei, że nas mieszkających w tym samym miejscu na Ziemi, jednak coś łączy poza tym pytaniem.
To kilka myśli wartych spisania. O ile będzie czas i o ile nie dojdę do wniosku, że to bez sensu. Ktoś zaczyna się oburzać: dość tej żałoby, orłów, flag i zniczy. Spokojnie, żyjemy w wolnym kraju: oficjalny smutek się skończył, można się znów fascynować Tańcem z Gwiazdami. Ja chciałbym mieć przekonanie, że coś dobrego w nas zostanie z tej jednoczącej traumy Smoleńska, że będziemy pilnować wyjaśnienia tego najważniejszego zdarzenia III RP i że z niepoważnego kraju (bo kto w ciągu minuty traci całe dowództwo wojska jest parodią kraju), staniemy się państwem poważnym. To minimum, które powinno nas łączyć niezależnie, czy ktoś flagę wiesza, czy mu flaga zwisa.

Muza:
Gaba Kulka – Stoimy na granicy; wiersz Herberta (posłuchaj)